Jak się uczyć?
Ludzkość przez bardzo długi czas nie do końca wiedziała, do czego człowiekowi służy mózg. Starożytni Grecy, w tym sam Arystoteles uważali, że za nasze uczucia, w tym pamięć odpowiada serce. Dlatego w toku dziejów wokół tego urządzenia narosło bardzo wiele różnych mitów i nieścisłości, jak na przykład pytanie: czy to prawda, że używamy zaledwie 10% możliwości naszego mózgu? To nie prawda, dlatego że jeżeli by tak było w rzeczywistości, to znaczna część naszego mózgu by po prostu obumierała w myśl zasady używaj albo trać. Te części naszego mózgu i te komórki, które by nie były używane po prostu ulegały by degradacji. Dlatego, pomimo tego, że w różnym czasie dominują różne funkcje naszego mózgu, to w zasadzie korzystamy z pełnego ich zestawu.
To jest transkrypcja odcinka z kanału Polimaty – wersja wideo dostępna poniżej:
Książki Radka:
👉 Inaczej
Dzisiaj pojawi się jeszcze inne, równie ważne pytanie: w jaki sposób informacje na temat mózgu możemy wykorzystać w nauce i to nie tylko w szkole? Zdaniem wybitnego neurobiologa Jerzego Vetulaniego uczenie się to nic innego jak kodowanie w naszym układzie nerwowym informacji, które docierają do nas z zewnątrz. Co bardzo ciekawe, pod ich wpływem nasz układ nerwowy zmienia się fizycznie i możemy go wtedy porównać do wybudowanej drogi, bo jeśli udało nam się przyswoić jakąś informację, to połączenie nerwowe, które między innymi za nią odpowiada, będzie po prostu grubsze niż w przypadku tego połączenia, które odpowiada za informację mniej istotną.
Jednak okazuje się, że nie wszyscy pomimo podobnie fizycznego mózgu i układu nerwowego uczymy się w ten sam sposób. Z czego to wynika? Z tego, że każdy z nas jest inny. Weźmy na przykład twórców kanałów popularnonaukowych na YouTube. Jest z nami Paulina z kanału Mówiąc Inaczej i Darek czyli Scifun. Jestem więcej niż pewny, że każdy z nas będzie miał inne preferencje w zakresie przyswajania i przetwarzania informacji. To znaczy, Paulina zajmuje się sprawami językowymi, Darek bardziej ścisłymi i teraz pytanie jak możemy to zbadać. Gdybyśmy to chcieli zrobić na początku XX wieku, to musielibyśmy użyć nieco ciężkiego sprzętu. W ten sposób krojono na przykład mózg Józefa Piłsudskiego. Na szczęście dzisiaj dysponujemy rzetelnymi testami, a niekoniecznie musimy używać twardych metod. Dzięki takim testom poznamy bardzo szczegółowo nasze indywidualne preferencje w zakresie uczenia się i nasze mocne i słabsze strony. Gotowi? Jedziemy.
Nasze wyniki są już gotowe i jaki płynie z nich wniosek? Pomimo to, że teoretycznie zajmujemy się tym samym, bo przecież prowadzimy kanały popularnonaukowe na YouTube, to nasze indywidualne preferencje w zakresie uczenia się i nasze mocne i słabe strony znacznie się od siebie różnią. Sprawdźmy zatem na jakich polach występują te różnice. Kiedy jeden z dwóch zawodników na bokserskim ringu przystępuje do ostatecznego rozbicia obrony przeciwnika, to bardzo często użyje do tego celu dominującego ciosu, a więc tego który jest najbardziej efektywny. W moim przypadku będzie to prawy prosty, ale zanim pójdzie seria dodatkowych ciosów, które spowodują że taki atak będzie po prostu efektywny. Identycznie jest w procesie uczenia się. Tutaj bardzo często mamy jeden dominujący zmysł, który będzie górował nad innymi w procesie kodowania informacji, może być to na przykład zmysł wzroku, słuchu, ruchu czy czucia. Jeśli będziemy wiedzieli, który z tych zmysłów jest ciosem, który rozbija mur wiedzy, tak możemy dobrać proces uczenia się, że z jednej strony będzie on nam sprawiał najwięcej frajdy, ale z drugiej będzie najbardziej efektywny. Ale najważniejszy do zapamiętania jest fakt, że z kodowaniem informacji za pomocą naszych zmysłów jest trochę tak jak z koktajlem. To znaczy każdy ze składników sam w sobie smakuje całkiem nieźle, ale dopiero ich połączenie we właściwych proporcjach da rewelacyjny efekt i kiedy przekładamy to na grunt nauki to okazuje się, że kiedy uczymy się za pomocą naszego dominującego zmysłu, powiedzmy, że jest to wzrok to zaangażujmy go jeszcze bardziej, na przykład twórzmy mapy myśli, jakieś wykres, schematy, ale nie poprzestawajmy na tym. Dołóżmy techniki związane na przykład ze zmysłem słuchu. Powtarzajmy sami sobie czy mówmy ważne kwestie na głos. Tak samo dołóżmy do tego ruch i zaangażujmy nasze ciało. Dzięki takiemu koktajlowi, połączeniu wszystkich zmysłów, wielu doznań, sposobów i technik nasza nauka będzie absolutnie najbardziej efektywna.
Ale samo przyswajanie czyli kodowanie informacji, o którym wspominał profesor Vetulani nie wystarcza, no jeszcze musimy je przetworzyć, i tak sami gdy kupujemy jakieś składniki, to same w sobie nie są jeszcze potrawą, też wymagają jakiegoś przetworzenia. Właśnie na to przetworzenie wpłynie między innymi nasz profil inteligencji. Kiedy pojawia się temat badania poziomu inteligencji to od razu wskakuje nam do głowy pomysł wykonania testu IQ. Jednak niestety takie myślenie jest błędne, a to dlatego, że test ten gdzieś tam będzie w stanie zbadać maksymalnie 2-3 typy inteligencji i poda nam jeden wynik, ale nie istnieje coś takiego jak jeden typ inteligencji, bo jak na przykład porównamy inteligencję muzyka, architekta czy chirurga. Właśnie dlatego, to co jest niezwykle istotne to fakt, że w latach 80. XX wieku psycholog Howard Gardner wyróżnił aż siedem typów inteligencji. Przyjrzyjmy się im bardzo dokładnie.
Rozpocznijmy od obdarzonym rozwiniętą inteligencją językową, czyli werbalną, to są na przykład przyszli pisarze czy poeci. Oni interesują się językiem, mają jego wyczucie i dysponują również bogatym słownictwem. Takimi cechami często charakteryzują się dziennikarze, politycy, prawnicy czy tłumacze. Dominująca inteligencja logiczno-matematyczna, nazywana również numeryczno-mimiczną jest zauważalna u umysłów ścisłych, na przykład naukowców. Takie osoby lubią teorię, mogą być to więc księgowi, maklerzy, matematycy, statystycy czy programiści komputerowi. Inteligencja muzyczna za to objawia się wrażliwością na dźwięki czy odgłosy, umiejętnością naśladowania tych dźwięków i przypisywaniu im znaczeń. Ten profil inteligencji jest szczególnie widoczny u muzyków, śpiewaków czy recenzentów kultury. Osoby z rozwiniętą inteligencją wizualno-przestrzenną, jak na przykład malarze potrafią widzieć świat nieco inaczej niż inni. Mają zdolność odwzorowywania rzeczywistości i potrafią ją kształtować. Oprócz artystów dostrzeżemy ją u nawigatorów, architektów, stylistów czy projektantów mody. Energia rozpierać będzie za to ludzi z dominującą inteligencją kinestetyczną, którzy mają świadomość swojego ciała i jak chirurdzy potrafią zapanować nad swoimi ruchami nawet w trudnych sytuacjach, często są gibcy i mają dobrą koordynację ruchową. Oprócz tego są również wrażliwi na mowę ciała i ekspresję innych ludzi. Zdarza się tak, że wybierają karierę w świecie tańca, aktorstwa, sportu czy prac manualnych. Osoba z dominującą inteligencją interpersonalną, jak na przykład zawodowy sprzedawca umie tworzyć i pielęgnować relacje z innymi, ma zdolność empatii i łatwość w nawiązywaniu kontaktów. Często otacza się wieloma znajomymi, wybiera zajęcia związane z relacjami z innymi ludźmi, więc bywa zarządzającym, terapeutą, nauczycielem, lekarzem czy pracownikiem socjalnym. Na koniec została nam osoba z rozwiniętą inteligencją intrapersonalną, czyli duchową. Taki człowiek jest silnie samoświadomy, zna swoje mocne i słabe cechy, potrafi rozpoznawać u siebie swoje stany duchowe i mocno przeżywa uczucia. Jest zainteresowany sferą duchową człowieka, dlatego spotkamy go wśród filozofów, pisarzy, mistyków czy księży.
Profile inteligencji mają ogromny wpływ na to jak się uczymy, gdzie pracujemy, co robimy w wolnym czasie, co nas bawi, co nas nudzi. Bardzo często mamy jeden wyraźny, dominujący profil inteligencji, ale nieustannie korzystamy właściwie z każdego, ale zwyczajnie jeden mamy bardziej, a inny mniej rozwinięty. Dzięki temu, że nieustannie nimi żonglujemy, mieszamy je wychodzi nam bardzo smaczna potrawa. A jak jest z wykorzystaniem informacji na temat uczenia się mózgu w szkole. To znaczy, jak wygląda tam indywidualne podejście do nauczania, no nie oszukujmy się nauczycielom w szkole jest bardzo trudno rozpoznać indywidualne predyspozycje swoich uczniów, a co dopiero zastosować je na lekcji ze względu najczęściej na to, że nie mają do tego narzędzi. Mało tego, sami uczniowie bardzo często nie wiedzą jak się uczą, a nie wiedzą również o swoich mocnych stronach co powoduje, że nie wykorzystują w pełni swojego potencjału w nauce. Komu zatem jest najłatwiej w tradycyjnej szkole? Przede wszystkim uczniom, którzy mają rozwiniętą inteligencje logiczno-matematyczną i językową, dla innych na przykład dla tych, którzy mają perfekcyjnie wytworzony grunt relacji interpersonalnych, czyli dla przyszłych doradców czy sprzedawców czy na przykład dla osób o wybitnie rozwiniętej inteligencji wizualno-przestrzennej, to są przyszli architekci i projektanci jest już dużo trudnej. Poza tym na przykład w przypadku kinestetyków często mamy gruby dzienniczek z uwagami i dobrą historię, bardzo bogatą wizyt u dyrektora w szkole ze względu na to, że zwyczajnie rozpiera ich energia. Natomiast to nie oznacza, że jakaś indywidualna cecha naszego mózgu, albo dominujący profil naszej inteligencji jest mniej lub bardziej ważny i przydatny – wręcz przeciwnie. Zwłaszcza przy nauce w domu powinniśmy wykorzystywać różne metody, które po prostu zaprzęgną nasz indywidualny styl nauczania do pracy, co oczywiście przełoży się na lepsze wyniki w nauce. Tymczasem nauczyciele nieustannie powinni obserwować i analizować zachowania swoich uczniów i do tego dobierać właściwe metody nauczania, bo tak jak rybak zna ryby tak nauczyciel dobrze powinien znać swoich podopiecznych i metody, które pozwolą złowić ich uwagę. Jednak bardzo często mamy tendencję do uczenia kogoś w sposób, w jaki sami się uczymy, a zapominamy, że wszyscy jesteśmy od siebie różni co świetnie wyszło po teście moim, Pauliny i Darka.
Zapamiętajmy zatem, że kiedy rybak idzie na ryby to dobiera przynętę nie taką, która mu sama smakuje, ale taką która smakuje jego rybom. Czy istnieją jednak jakieś uniwersalne reguły, które wspomogą karmienie naszego mózgu informacjami, które zostaną tam po prostu na dłużej? Tak, dlatego, że z biologicznego punktu widzenia wydzielanie adrenaliny i kortyzolu związane z jakimiś emocjonującymi wydarzeniami spowoduje aktywowanie tych obszarów w mózgu, które ułatwiają zapamiętywanie, ale z drugiej strony nadmiar stresu albo strachu spowoduje coś co możemy określić mianem blokowania pamięci i wiedzą o tym doskonale uczniowie, którzy nagle zostali wezwani pod tablicę na odpytywanie. Wniosek z tego płynie bardzo prosty: stwórzmy sobie w kontekście przyswajania informacji warunki, które są dla nas sprzyjające. Ułatwia to na przykład: śmiech, zadziwienie, zaciekawienie. Przyswajanie osłabi natomiast: nuda, strach czy smutek. Dla bardzo wielu znacznie przyjemniejszym momentem niż czas nauki była dyskoteka szkolna, która odbywała się gdzie? Oczywiście na szkolnej sali gimnastycznej, to właśnie tutaj niektórzy podpierali ściany, a niektórzy odważnie wywijali na środku parkietu z dystansem do partnerki, partnera większym albo nieco mniejszym gdy byli bardziej odważni. U wszystkich tych grup w przypadku jakiegoś ważnego wydarzenia, na przykład pierwszego pocałunku, który się tutaj odbył mogło dojść do bardzo ciekawego zjawiska. Jest nim zapamiętanie nawet po bardzo wielu latach: emocji, uczuć zapachów czy nawet tytułu piosenki, która towarzyszyła temu momentowi. Jak takie zjawisko jest możliwe? Wszystko za sprawą asocjacji, a więc łączenia informacji z czymś dodatkowym. Na gruncie dyskoteki szkolnej łączymy nazwę piosenki z silnymi emocjami związanymi z pierwszym pocałunkiem. Dzięki temu ta nazwa piosenki pozostanie z nami na dłużej. Czy na gruncie szkoły możemy z czegoś takiego skorzystać? Oczywiście, że tak. Wystarczy, że będziemy budowali różne skojarzenia: rymowanki, wierszyki, ciekawostki, głupoty wszelkiej maści. Najważniejsze żebyśmy opierali to o nasze mocne strony, o których na przykład dowiedzieliśmy się rozwiązując test.
Na mnie na przykład świetnie działa taki rysunek z prostym napisem, dzięki niemu odczytamy datę założenia Rzymu. Mamy tutaj siedem wzgórz, na których został zbudowany Rzym i coś na kształt Koloseum, które tutaj nie do końca dobrze mi wyszło i napis. Zastosujmy to siedem wzgórz pięt jak pięć trzy się czyli wychodzi nam data 753 rok przed naszą erą – data, której poszukiwaliśmy. Pamiętajmy, że przy okazji innych przedmiotów jest podobnie. W języku polskim „uje” się nie kreskuje. W chemii: „pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze kwas do wody”, przecież odwrotna rymowanka nie działa: „pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze wodę do kwasu” – widać, że coś nie funkcjonuje. Dlatego, im więcej informacji będziemy łączyli z dodatkowymi skojarzeniami, tym bardziej łatwo będziemy później do nich sięgali. Dlatego dawniej tak dużą popularnością cieszyły się supełki wiązane na sznurku, które były przecież całkowicie fizycznym odzwierciedleniem naszej pamięci. Na przykład kiedy podczas spaceru po lesie coś ważnego nam się przypomniało, a nie ma gdzie tego zapisać to wystarczyło zawiązać taki supełek i oto mamy fizyczne odzwierciedlenie czegoś co mówi nam pamiętaj o czymś ważnym. Skoro jesteśmy już przy dawnych czasach, to warto zauważyć, że przyjmuje się stwierdzać, że dzisiaj licealista ma wiedzę na poziomie średniej klasy uczonego w średniowieczu.
To wszystko oznacza, że jest naprawdę wiele informacji i wiele bodźców do przyswojenia. Jak sobie z nimi poradzić? No weźmy na przykład kierowców, którzy podróżują długie dystanse. Oni doskonale wiedzą, że mamy fizycznie określoną zdolność do skupiania uwagi, dlatego identycznie działa to w świecie nauki. To znaczy, że kiedy uczymy się na przykład przez bardzo długie godziny, ale uczymy się tak trochę bez przekonania, to znacznie lepiej jest się uczyć częściej i intensywniej, ale krócej. Tak samo jak biegacze dzielą się na krótkodystansowych i długodystansowych, tak samo ludzie dzielą się na tych, którzy zapamiętują, przyswajają informacje w sposób systematyczny albo krótkotrwały. Dla tych drugich nie mam niestety dobrych wiadomości, ponieważ w trakcie uczenia się na przykład na noc przed egzaminem w naszym organizmie mamy gen, który kontroluje, który kontroluje proces wyłączania się białek wspomagających proces kodowania informacji. To oznacza, że kiedy na raz w jednym momencie przyswajamy bardzo dużo, to po prostu mamy tendencję do ich zapominania. Dlatego, jeśli na noc przed jakimś ważnym egzaminem czy sprawdzianem wkłujemy coś na blachę to oczywiście jest to jakiś sposób przetwarzania informacji, ale na pewno nie wspomaga on późniejszego ich wydobywania. Stąd stara zasada „zzz” czyli zakłuj, zdaj zapomnij, chociaż niektórzy studenci dorzucają jeszcze jedno „z”, która jest całkiem uzasadniona biologicznie, a to dlatego, że nasz mózg dbając o przetwarzanie informacji w dużym uproszczeniu możemy powiedzieć, że kasuje te informacje, które nie są mu niezbędne. Za takie uznaje przede wszystkim te, których regularnie nie powtarzamy. Uczenie mechaniczne, a więc wielokrotne powtarzanie informacji w krótkim czasie jest na pewno bardzo mało efektywne. Uczenie się nie jest wyłącznie kwestią urodzenia, a przede wszystkim jest kwestią umiejętności, którą oczywiście możemy rozwijać podobnie jak mięśnie na siłowni i tak samo kiedy jesteśmy tutaj to musimy zadbać o właściwą rozgrzewkę i dobranie dobrego planu treningowego. Identycznie przecież jest z nauką, ale analogia z siłowni jest bardzo trafiona jeszcze z jednego punktu widzenia, a mianowicie kiedy jesteśmy tutaj i rozwijamy tylko jeden mięsień zapominając o całej reszcie, to takie działanie przyniesie marne rezultaty. Podobnie jest z nauką, bo kiedy stosujemy wyłącznie jedną metodę, na przykład najczęściej jest to – nie oszukujmy się – wkłuwanie książki, to na dłuższą metę na niewiele się to zda. Musimy zaangażować znacznie więcej metod, sposobów, doznań i zmysłów. Czy na przykład możemy nauczyć się jazdy samochodem, czytając wyłącznie podręcznik? Albo czy możemy nauczyć się malować, słuchając wykładu znanego malarza. Dlatego warto znaleźć przepis na stworzenie właściwego planu na uczenie się jakiejś umiejętności czy porcji wiedzy. Oczywiście podobnie jak na siłowni taki plan wymaga odrobinę pracy, wymaga dyscypliny i wiedzy o sobie, ale na dłuższa metę da o wiele więcej niż zwykłe czytanie książek.
Włącz ciekawość i subskrybuj Polimaty, aby być na bieżąco, sprawdź również inne odcinki oraz odnośniki, które umieściliśmy w opisie.
Autor odcinka – Radek Kotarski