Autyzm – piękniejszy umysł

Dzień dobry. W tradycji prawosławnej istnieje takie pojęcie, taka osoba, jak szaleniec Chrystusowy albo święty głupiec. Osoba taka zachowuje się dziwnie, ale na przykład w Rosji traktowana była jako wzór świętości. Chodzi o to, że potrafi nie dbać o higienę, żyje zwykle z daleka od ludzi, w dziwny sposób się z nimi komunikuje, o ile w ogóle się z nimi komunikuje i tak dalej, i tak dalej.

To jest transkrypcja odcinka z kanału Naukowy Bełkot – wersja wideo dostępna poniżej:


Książka Dawida:

👉 Przepis na człowieka


I chyba takim najświętszym czy może nawet najbardziej znanym, powinniśmy powiedzieć, „jurodiwym”, bo to jest takie słownikowe określenie, był Bazyli, który za czasów cara Iwana Groźnego umartwiał się na ulicach Moskwy, skuwał się łańcuchami, chodził nago w zimie, mieszkał pod mostem albo na placach miejskich, ale jednocześnie wieszczył, bardzo dziwnie odpowiadał na pytania, zwykle powtarzając tylko to pytanie. I doszło nawet do tego, że car, który nie na darmo przeszedł do historii właśnie z przydomkiem Groźny nawet nie tyle go szanował, co niektórzy mówią, że nawet odrobinę się go lękał. W zachowaniu świętych szalonych pewne cechy, pewne powtarzające się schematy zwracały szczególną uwagę. Są to: odizolowanie od ludzi, często opisywana niewrażliwość na zimno albo gorąco, poszczenie, obywanie się bez snu oraz to, że często żyli w milczeniu, ewentualnie uprawiali echomowę, czyli powtarzali po osobach, które do nich mówiły. I zdaniem wielu te takie dziwne, niezwykłe cechy, które było widać w zachowaniu świętych szalonych czy szaleńców Chrystusowych, świadczą o tym, że cierpieli oni na pewną przypadłość – na autyzm.

I o ile takie rewelacje, takie domniemania można traktować jako ciekawostkę, którą znajomym można opowiedzieć przy piwie, to autyzm jest dużo poważniejszą kwestią, a wręcz – możemy powiedzieć – dla niego sprawa się ma zupełnie odwrotnie. Dlatego w przestrzeni publicznej jest coraz więcej informacji o autyzmie, coraz więcej się o nim mówi, coraz więcej osób ma o nim coraz większe pojęcie. I to jest bardzo dobre. Ale jednocześnie, ze względu na to, że jest tak wiele głosów, to łatwo podłapać przekłamania, hipotezy, których jest pełno również w literaturze naukowej, a wręcz stwierdzenia krzywdzące, fałszywe. Takie chociażby, jak mówienie, na szczęście coraz rzadsze, że autyzm jest chorobą. Nie jest. Czym więc jest? Naprawdę, trudno jednoznacznie powiedzieć. Natomiast gdybym miał to zrobić w kilku słowach, to jest to sytuacja, jest to taki stan, w którym mózg danej osoby jest tak stworzony, że funkcjonuje inaczej. Czasami wiąże się to z niezwykłymi problemami w funkcjonowaniu w społeczeństwie, w postrzeganiu nawet świata w ten sposób, w jaki postrzega go większość. A czasami, i to bez zbędnej przesady, można powiedzieć, że ten umysł jest w pewien sposób piękniejszy.

Autyzm jest prawdopodobnie tak stary, jak stary jest gatunek homo sapiens. Samo pojęcie funkcjonowało w psychiatrii też zanim przypisano mu to znaczenie, które obecnie jest najczęściej używane. Autyzm jest bowiem również jednym z objawów schizofrenii. Mianowicie wycofaniem się z życia społecznego, z relacji z innymi, a zamknięciem się samemu na sobie. Zresztą taka jest jego etymologia ze starogreki. Autos oznacza „ja sam”. I z punktu widzenia historii mogliśmy nigdy o autyzmie nie usłyszeć, dlatego że bardzo długo, jeszcze 70 lat temu, mało kto zawracał sobie głowę zdrowiem psychicznym dzieci. I pewnie te, które dzisiaj są autystyczne albo mają zaburzenia ze spektrum autyzmu były po prostu albo diagnozowane jako dziecięcy schizofrenicy, albo nikt naprawdę nimi się nie przejmował, no bo jakież problemy mogą mieć dzieci. Wszystko zmienił, oba te czynniki za jednym razem, pewien amerykański Żyd, który urodził się na terenie dzisiejszej Ukrainy w wiosce o nazwie Klekotów, która kiedyś należała do II Rzeczpospolitej. Był to Leo Kanner, który po pierwszej wojnie światowej wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i tam został profesorem psychiatrii dziecięcej na John Hopkins University. W 1936 roku trafił do niego Alfred, trzyipółletni chłopiec, którego matka była zaniepokojona tym, że jej syn potrafi całe dnie być pochłonięty zabawą, ale zawsze sam, zawsze z wykorzystaniem nieożywionych przedmiotów. Kanner nie bez trudu zbadał chłopca i okazało się, że jest on ponadprzeciętnie inteligentny, ale jednocześnie rzeczywiście to, co mówiła matka, się potwierdza – nie wykazywał zainteresowania ludźmi, pasjonowały go zabawy z nieożywionymi przedmiotami i jednocześnie tak jakby wszystko mu było jedno, czy matka, czy ktokolwiek jest obecny w pokoju. Wtedy nie postawił diagnozy, ale przez najbliższe lata przez gabinet Kannera przewinęły się setki, tysiące dzieci i co jakiś czas zdarzał się ktoś, kto przypominał Alfreda.

Pierwszy był najprawdopodobniej Donald, który również był zafascynowany swoimi nieożywionymi zabawkami, nie wykazywał żadnego zainteresowania ani rodzicami, ani innymi ludźmi, a kiedy przerwano mu monotonne, powtarzające się zabawy, reagował bardzo eksplozywnie. Już przy pierwszej wizycie Kanner zauważył, że chłopiec ma tendencję do powtarzalnego kiwania głową na boki. Był Frederic, który prawie nie mówił, ale doskonale śpiewał. Znał 20-30 piosenek na pamięć, a niektóre z nich nawet w języku francuskim, którym się normalnie nie posługiwał ani nikt w jego domu się nie posługiwał. Była Barbara, która była zafascynowana huśtawkami, a jednocześnie przerażały ją głośne dźwięki i prawie nie mówiła, ale z drugiej strony doskonale czytała, pisała i była w stanie literować nawet trudne słowa. Była Wiktoria, która również bała się nagłych, niespodziewanych dźwięków i uwielbiała bawić się swoimi nieożywionymi lalkami, jednocześnie nie wykazując żadnego afektu w stosunku do swojej matki.

Jedno, dwójka dzieci, to mógł być przypadek, ale jedenaścioro, bo tyle ostatecznie trafiło do Kannera, pod żadnym pozorem przypadkiem nie mogło być. Kanner wiedział, że trafił coś. To mogła być choroba, to mógł być syndrom, to mógł być zespół, to mogło być zaburzenie rozwojowe. W tym momencie to go nie interesowało. To było coś. I to coś było czymś innym niż schizofrenia, bo w przypadku schizofrenii dochodzi do wycofania się z relacji społecznych. W tym wypadku te relacje nigdy się nie tworzyły. Leo zdał sobie sprawę, że dostrzegł coś w miejscu, gdzie inni nie patrzyli. Te dzieci zbyt wiele łączyło: wycofanie, brak zainteresowania relacjami z ludźmi, skłonność do powtarzalnych zachowań, napady złości, gdy im się w nich przeszkadzało, miały problemy z jedzeniem, nie tolerowały zmian w swoim jadłospisie albo pokarmu o konkretnej konsystencji. No i wreszcie było coś, co dla Kannera było szczególnie istotne. Mianowicie bardzo duże trudności w komunikacji werbalnej i niewerbalnej. Te dzieci albo wcale nie mówiły, albo mówiły powtarzające się wyrazy, powtarzały po zadanych pytaniach, nie odpowiadały z sensem, miały problemy z dopuszczeniem do siebie, że jedno słowo w różnych kontekstach może mieć różne znaczenia, były bardzo sztywne, jeśli chodzi o znaczenie słów. I jednocześnie zdawało się, że na pewnym etapie nawet głuchną, bo to powtarzali ich rodzice regularnie. To wszystko sprawiło, że w 1943 roku Kanner opublikował pracę, która stała się pierwszą pracą opisującą autyzm wszesnodziecięcy.

Rok później podobną pracę upublicznił wiedeński psychiatra Hans Asperger. On również zauważył kilka związków pomiędzy swoimi niezwykłymi dziecięcymi pacjentami. Była ich co prawda tylko czwórka, ale na tyle niesamowita, że Hans pisał o nich „mali profesorowie”. Co prawda w publikacji używał także sformułowania „autystyczni psychopaci”, no, niepoprawnie, bo psychopaci odczytują cudze emocje, autyści nie są w stanie tego zrobić. Dzisiaj o tych ludziach mówimy, że mają zespół Aspergera. Jakie to były cechy? No, podobne do autyzmu, czyli problemy ze zrozumieniem emocji, problemy z odczytywaniem nastawienia innych osób, problemy w relacjach międzyludzkich, w nawiązywaniu relacji międzyludzkich, zainteresowanie bardzo wąskimi dziedzinami. Asperger był w ogóle przekonany, że to takie maniakalne zainteresowanie na przykład nauką, entomologią czy filozofią sprawi, że ci ludzie odniosą ogromny sukces w swoim życiu. No i w jednym przypadku był bardzo blisko prawdy, bowiem jego pacjentką była Elfride Jelinek, późniejsza laureatka Nagrody Nobla. Co ciekawe, według części podań, Asperger sam zdradzał objawy tego syndromu, który opisał, tego zespołu, który opisał, tego zaburzenia, które opisał. Był bardzo wycofanym dzieckiem, miał niewielu przyjaciół. Pasjonował się literaturą, znał na pamięć ponoć wszystkie dzieła jednego z austriackich dramatopisarzy – Franza Grillparzera. Możliwe jest nawet, że wpadł na trop zaburzeń spektrum autyzmu jeszcze przed Kannerem, bo pierwszy raz na konferencji mówił o swoich pacjentach kilka dni przed tym, jak Donald, drugi z chłopców w badaniu Kannera, odwiedził go w jego gabinecie. Niestety nie doczekał się międzynarodowego uznania, pomimo że bardzo dużo publikował, ale robił to w języku niemieckim. I po raz pierwszy o zespole Aspergera napisano dopiero rok po śmierci osoby, której zawdzięcza swoją nazwę, czyli w 1981 roku.

Ale ja tutaj mówię zespół Aspergera, mówię autyzm, mówię zaburzenia spektrum autystycznego – trzeba pewne rzeczy usystematyzować, bo w zasadzie w literaturze naukowej mogą funkcjonować dwie miejscami sprzeczne klasyfikacje podobnych zaburzeń, nie do końca jednogłośne definicje autyzmu czy zaburzeń spektrum autyzmu. Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 autyzm należy do całościowych zaburzeń rozwojowych. Podkreślmy – nie jest więc chorobą. Mówiąc autyzm w kontekście tej klasyfikacji, mamy najczęściej na myśli autyzm dziecięcy lub wczesnodziecięcy, bo tak też jest nazywany. Jest to taka przypadłość, której pierwsze objawy występują w czasie pierwszych trzech lat życia. Jeżeli tak nie było, to rozpoznaje się autyzm atypowy. W przypadku, gdy nie ma problemów z mową, z komunikacją werbalną, diagnozuje się inną jednostkę, wspomniany zespół Aspergera. Jest też nieformalne pojęcie leżące gdzieś pomiędzy autyzmem dziecięcym a zespołem Aspergera, czyli autyzm wysokofunkcjonalny albo wysokofunkcyjny. Oraz trzeba też wspomnieć o innych całościowych zaburzeniach rozwoju. Co do samej klasyfikacji ICD-10 obowiązuje ona w Polsce, w Unii Europejskiej, ale jest konkurencyjna klasyfikacja – klasyfikacja Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. I według jej najnowszej aktualizacji z maja 2013 roku autyzm nie istnieje. Są tylko zaburzenia spektrum autyzmu. To znaczy – i zespół Aspergera, i autyzm wczesnodziecięcy, i autyzm atypowy wrzuca się do jednego worka zaburzeń i to spektrum oznacza, że można mu przypisać różną skalę nasilenia. I na tej skali umieszcza się te osoby w zależności od tego, jak dużo pomocy od środowiska, od otoczenia potrzebują. Czyli na przykład osoby z zespołem Aspergera, które mają problem w odczytywaniu emocji, stanów emocjonalnych innych, ale się doskonale komunikują, są zwykle, nawet jeżeli nie bardziej inteligentne, to tak samo inteligentne jak średnia społeczeństwa, są nisko na tej skali. Poważny autyzm dziecięcy, głęboki autyzm dziecięcy, gdy dzieci nie utrzymują w ogóle kontaktu wzrokowego, nie wykazują żadnego zainteresowania ludźmi, jest na tej skali dalej. Ma to swoje plusy i minusy.

Ja, żeby nie wprowadzać zamieszania, mówiąc o „spektrum autyzmu”, będę miał na myśli to, co mówią i piszą Amerykanie – autyzm wczesnodziecięcy, autyzm atypowy i zespół Aspergera według klasyfikacji ICD-10. Mówiąc „autyzm”, będę miał na myśli autyzm wczesnodziecięcy. „Zespół Aspergera” to zespół Aspergera, a osoby będące grupą kontrolną, czyli ta średnia społeczeństwa, będę nazywał „neurotypowymi”. Wszystko po to, żeby podkreślić – i będę to jeszcze robić w tym odcinku wielokrotnie – że autyzm nie jest chorobą. To jest zaburzenie. A skoro coś nie jest chorobą, a jest zaburzeniem, to warto zdefiniować, czym tak naprawdę jest.

Kiedy dziecko bawi się jakąś zabawką i przychodzi dorosły i chwyta to dziecko za rękę, uniemożliwiając zabawę, to ono odruchowo, automatycznie podnosi wzrok, próbuje patrzeć na twarz dorosłego, patrzeć mu w oczy, zrozumieć stan rzeczy – dlaczego ta zabawa jest niemożliwa dalej. Ale dzieci ze spektrum autyzmu i dzieci autystyczne w znacznej większości tego nie robią. Patrzą dalej na swoją rękę, próbują ją usilnie wyszarpać, ale nie szukają zrozumienia takiego stanu rzeczy w oczach. Taki prosty eksperyment z przytrzymywaniem za rękę bawiącego się dziecka pokazał w 1996 roku, że właśnie u osób autystycznych nie ma tego odruchu, żeby szukać wyjaśnienia w oczach drugiej osoby. Natomiast jeżeli oczy są generalnie zwierciadłem duszy, a tak się mówi, to możemy powiedzieć, że osoby ze spektrum autyzmu albo o tym nie wiedzą i to jest ten głębszy autyzm czy głęboki autyzm, albo mają trudności z korzystaniem z tego zwierciadła, są generalnie i oni, i ich rodziny, słabsi w odczytywaniu emocji na podstawie wzroku, na podstawie wyrazu oczu drugiej osoby. Ale warto tutaj zaznaczyć jedną rzecz. I to jest naprawdę dosyć istotne, że nie jest tak, jak to pokazuje na przykład „Teoria wielkiego podrywu”, gdzie Sheldon nie ma pojęcia, co tak naprawdę czują jego znajomi, dopóki oni mu tego nie powiedzą. Że wszystko inne opiera się na zgadywaniu. Proste emocje – smutek, radość czy żal – to autyści, osoby autystyczne, osoby ze spektrum autyzmu jak najbardziej są w stanie odczytać. Natomiast problem pojawia się w momencie, kiedy te emocje są złożone, czyli na przykład sarkazm, ironia, zażenowanie. To są emocje albo sposoby ekspresji, których odczytanie, których zrozumienie osobom autystycznym, osobom ze spektrum autyzmu przychodzi dużo, dużo trudniej. Co ciekawe, są sytuacje, takie jak na przykład zespół Aspergera, w których można się tego nauczyć w sposób syntetyczny. To znaczy te osoby mogą na przykład przeczytać książkę o mowie ciała i na podstawie tej książki, na podstawie informacji, których się dowiedzą, rozszyfrowywać, próbować rozszyfrować to, co się dzieje w świecie dookoła nich, jakie emocje towarzyszą ludziom w świecie dookoła nich. Natomiast nie jest to tak naturalne jak u nas. Prawdopodobnie jest to związane też ze sposobem postrzegania i patrzenia na twarze, bo kiedy patrzymy na twarz mamy niezwykłą umiejętność do tego, żeby nie analizować osobno oczu, nosa, ust, uszu i tak dalej, i tak dalej, tylko twarz nasz mózg zawsze postrzega jako całość. I co więcej – ma obszary, które są wyspecjalizowane w rozpoznawaniu smutku i to się dzieje automatycznie. W rozpoznawaniu radości, w rozpoznawaniu żalu. Prawdopodobnie – i potwierdzają to liczne badania dotyczące aktywności mózgu – te rejony wykazują mniejszą aktywność w przypadku osób ze spektrum autyzmu.

Dowodem na to, że osoba autystyczna, osoby ze spektrum autyzmu są zdolne do rozpoznawania emocji był ciekawy kolejny z resztą eksperyment, w którym poproszono autystycznych chłopców o uszeregowanie, o pogrupowanie zdjęć twarzy. Tak jak na przykład można spróbować pogrupować talię kart. I teraz można to zrobić na wiele sposobów. Można osoby z blond włosami na jedną kupkę, z ciemnymi włosami na drugą, rudych na trzecią. Można to zrobić względem na przykład koloru oczu i tak takie rzeczy robili. Żaden z chłopców autystycznych nie miał odruchu, żeby pogrupować te twarze względem emocji, które przedstawiały, czyli tak jakby nie grupować kart względem figury kontra liczby, cyfry, czy te pozostałe karty. I to jest o tyle istotne, że potem, kiedy ich poproszono o to, żeby wybrać z tej grupy zdjęć te zdjęcia, na których są osoby, które mogą być do nich przyjaźnie nastawione, to nie mieli problemu, żeby wybrać osoby uśmiechnięte, żeby wybrać osoby z pogodnym wyrazem twarzy, bez zmarszczonych brwi i tak dalej, i tak dalej. Doskonale… może nie tyle nawet doskonale, bo to ciężko ocenić, ale potrafili rozróżnić stany emocjonalne, te proste stany emocjonalne na zdjęciach, ale nie była to ich pierwsza metoda klasyfikacji, pierwsze podejście do klasyfikacji. W ogóle nie pomyśleli, że na tej podstawie można rozróżniać ludzi. I to bardzo dużo nam mówi o tym, jak funkcjonuje w pierwszej kolejności umysł osoby ze spektrum autyzmu. Że emocje nie są tą pierwszą metodą komunikowania czy nawet klasyfikacji tego, co się dookoła dzieje. Stąd jest też prawdopodobnie to wycofanie emocjonalne.

A skoro jesteśmy jeszcze przy patrzeniu w oczy, szybka uwaga odnośnie ważnej i ciekawej kwestii. Mianowicie dzielenie pola uwagi. My ludzie już tak mamy okablowany mózg, że odruchowo próbujemy, w zasadzie odruchowo dzielimy się z innymi tym, na co patrzymy, inni chcą dzielić się tym, na co my patrzymy też. Czyli chcą na to patrzeć. Dowód? Jeżeli komuś pokażemy coś znienacka palcem, to popatrzy na to. Jeżeli zrobimy bardzo podobną sytuację i na przykład damy mu wyraźny znak, sygnał wzrokowy, że tutaj coś ciekawego się dzieje, to też dojdzie do takiej sytuacji, że ten ktoś może tam spojrzeć. No, oczywiście kombinacja oczy i palec jest bardzo wyraźna, bo nie dość, że sami patrzymy, to jeszcze pokazujemy, ale tak jak mówię, jedno i drugie, to wszystko działa. Generalnie osoby ze spektrum autyzmu mają problem, mają mniejszą tendencję do dzielenia pola uwagi, czyli bardzo często trzeba im zwrócić uwagę: „popatrz za moim palcem”, ale to nie jest norma. Wiele osób autystycznych, wiele osób ze spektrum autyzmu jednak to robi. Ale bardzo ciekawa sytuacja ma miejsce, kiedy pokażę coś w jedną stronę palcem, a w drugą stronę spojrzę oczami, bo wtedy osoby autystyczne mają raczej tendencję do podążania do tego, co pokazuje się palcem. Osoby ze spektrum autyzmu mają taką tendencję. I z tym jest związana jeszcze jedna ciekawa sytuacja, mianowicie taka, że kiedy popatrzymy na coś, co nam ktoś wskazał i okaże się, że tam nic nie ma, to aktywność w naszym mózgu, elektryczna aktywność w naszym mózgu, może sugerować, że doszło do czegoś, co moglibyśmy nazwać zawodem. To znaczy nasz mózg jest zawiedziony, że chciał się podzielić tym polem uwagi, a przynajmniej ktoś chciał się z nami podzielić polem uwagi, my chcieliśmy przyjąć ten podział, czyli też się dzielić polem uwagi. I okazuje się, że tam nic nie ma i mózg jest zawiedziony. No bo przecież tam coś miało być i nie ma. No i jest smutny. U osób autystycznych tak nie ma. Kiedy ktoś chce się z nimi podzielić polem uwagi i one tam spojrzą, czyli podzielą to pole uwagi i tam nic nie będzie, to ich mózg przejdzie nad tym po prostu do porządku dziennego. I to pokazuje właśnie, że zupełnie inny schemat aktywności mózgu ma miejsce u osób cierpiących na spektrum autyzmu, zaburzonych ze spektrum autyzmu.

Kiedy osoby ze spektrum autyzmu oglądały film pełen zbliżeń na rozemocjonowane twarze aktorów, bardzo rzadko, w porównaniu do grupy neurotypowej, patrzyły na oczy postaci na ekranie. Częściej koncentrowały się na ustach, a przez pewien czas patrzyły nawet na pustą przestrzeń, czyli taką, gdzie nie było w ogóle twarzy. Jeżeli kogoś interesuje, jaki film był wtedy emitowany, to spieszę z odpowiedzią. W oryginalnym badaniu wybrano „Kto się boi Virginii Woolf?”. Już film może ktoś zechce sprawdzić. Zapisał się w historii nauki.

Dzieci ze spektrum autyzmu mają też jeszcze jedną trudność, a mianowicie automatyczne wchodzenie w grę w udawanie. Gdybyśmy dali dziecku z autyzmem czy autystycznemu ze spektrum autyzmu jedną z takich laleczek i zaczęli drugą ustawiać w pozycji do tańczenia tanga, zakładając, że dziecko rozumie, czym jest tańczenie tanga, to miałoby bardzo duży problem, żeby wejść właśnie w taką zabawę w udawanie, że właśnie obywa się tutaj tańczenie tanga. To byłby duży problem i na pewno nie wchodziłoby w tę grę tak automatycznie, jak dzieci neurotypowe, które już około wieku 18 miesięcy wiedzą, czym jest udawanie, nawet nie jeżeli chodzi o lalki, to nawet o sytuacje społeczne. Inną ciekawą sytuacją jest to, że kiedy dzieci z autyzmem czy dzieci ze spektrum autyzmu biorą udział w grze, która polega na tym, że decyzje podejmowane przez osoby ze spektrum autyzmu mogą wpływać na to, co druga osoba o tej grającej właśnie czy podejmującej decyzje w grze pomyśli, to bardzo często, a w zasadzie w ogromnej większości przypadków, kiedy obserwowano schemat aktywności mózgu osoby ze spektrum autyzmu, okazywało się, że jest on zupełnie inny w momencie podejmowania tego typu decyzji niż u osoby neurotypowej. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że nie ma tendencji, nie ma takiej naturalnej predyspozycji do myślenia: „a co ta druga osoba o mnie pomyśli, jeżeli tak zareaguję”. Po prostu jest reakcja kalkulowana w grze. Osoby ze spektrum autyzmu, mówiąc wprost, nie mają naturalnej tendencji do zastanawiania się, co inni o nas pomyślą, czy będą dobrze myśleli, czy nie. W sytuacji odwrotnej, oczywiście, kiedy monitorowano osoby neurotypowe, to ten wzorzec aktywności mózgu był zupełnie inny i właśnie przypisany do sytuacji myślenia, co ludzie powiedzą. I to wszystko w niezbyt rozwiniętych szczegółach było pierwszym objawem zaburzeń ze spektrum autyzmu, a mianowicie ograniczeniem zdolności do wchodzenia w relacje z innymi ludźmi oraz tworzenia z nimi więzi. Jednocześnie musimy powiedzieć, że nie jest tak, że autyści tych więzi nie mogą tworzyć. Zresztą o tym już wspomniałem. Owszem, mogą, ale nie jest to dla nich tak naturalne, jak dla osób neurotypowych. Wymaga czasu i wysiłku.

Drugim z objawów autyzmu jest zaburzenie w komunikowaniu się, zarówno werbalnym, jak i niewerbalnym. Czyli dzieci ze spektrum autyzmu generalnie mniej mówią, mniej chętnie mówią, inaczej trochę mówią i jednocześnie mają problem z czytaniem gestykulacji, mimiki twarzy. Same mało korzystają z mimiki i gestykulacji. To jest o tyle ciekawe, że kiedyś podejrzewano, że 50% dzieci ze spektrum autyzmu właśnie nie mówi. Przez to rozumiano, że niepytane i niezagajane wypowiadały mniej niż 5 słów dziennie. Obecnie ten odsetek szacuje się na około 20%. Wszystko jest związane z tak zwanym poszerzeniem kryteriów diagnostycznych, o których za chwilę opowiem.

Niemniej, przy okazji przetwarzania mowy, warto powiedzieć, że generalnie wiele funkcji w mózgu podlega tak zwanej lateralizacji, czyli jedna półkula mózgowa jest w nich lepsza, bardziej biegła niż druga. I w przypadku przetwarzania mowy jest również tak samo. U osób neurotypowych lewa półkula mózgu jest zwykle bardziej aktywna w momencie, kiedy kogoś słyszymy albo mówimy. Natomiast ta lateralizacja jest albo znikoma, a przynajmniej dużo mniejsza u osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. To znaczy, że ta specjalizacja półkul mózgowych jest zupełnie, zupełnie inna, a w zasadzie jest inna, możemy powiedzieć to otwarcie. Jest mniejsza specjalizacja, jeżeli chodzi o półkule mózgowe. Co więcej, część badaczy postuluje, że osoby z autyzmem polegają w innej proporcji na różnych zmysłach, kiedy chodzi o postrzeganie świata dookoła nas. To znaczy, my po pierwsze próbujemy widzieć, potem słyszeć, a dopiero potem najprawdopodobniej posługujemy się węchem, dotykiem albo smakiem. To z tych takich pięciu zmysłów, które każdy mniej więcej zna. Osoby autystyczne zwykle w mniejszym stopniu niż my polegają na przykład na słuchu, proporcjonalnie oczywiście, w większym na węchu, smaku, dotyku, co jest dosyć ciekawe, bo bardzo często wiąże się zaburzenia ze spektrum autyzmu z nadwrażliwością na bodźce, czy inaczej – z obniżonym progiem aktywacji danych receptorów. Te osoby są zwykle wrażliwsze na ból, te osoby zwykle mają zaburzoną percepcję temperatury, to jest też ciekawą kwestią, ale akurat tutaj nie będę tego poruszał. I osoby takie zwykle bardzo wrażliwe są na różnego rodzaju dźwięki, dlatego dzieci ze spektrum autyzmu bardzo często boją się odkurzaczy, boją się głośnych, metalicznych dźwięków.

Trzeci objaw to schematyzm zachowań i ograniczony repertuar aktywności i zainteresowań, bardzo często połączony z brakiem wyobraźni. Może się to objawiać niechęcią do próbowania nowych rzeczy, jedzenia, zabawy, czy nawet rozkładu dnia. Wykazano, że osoby ze spektrum autyzmu dużo lepiej funkcjonują, kiedy wiedzą, co będą robić i kiedy będą robić, i gdzie będą to robić. To znaczy dużo spokojniejsze są, dużo lepiej funkcjonują, kiedy na przykład w domu czy w miejscu, gdzie właśnie najczęściej przebywały jest tablica, a na tej tablicy jest jasny rozkład, podział dnia. Robię to i to rano, robię to i to po południu, a to i to wieczorem w konkretnych miejscach. To, w taki sposób uspokaja ich mózgi, które mają problem z planowaniem, a nawet jeżeli już planują, to mają problem z egzekwowaniem tego wszystkiego, to jest najprawdopodobniej związane z zaburzeniem funkcjonowania płatów czołowych, które odpowiadają właśnie za planowanie, egzekwowanie oraz za sytuacje, które są takie społecznie niezręczne. To jest taka kontrola społecznej akceptowalności naszych zachowań. Osoby z uszkodzonymi płatami czołowymi albo z niefunkcjonującymi robią takie dziwne rzeczy i rzeczywiście, osoby z głębokim autyzmem potrafią publicznie robić rzeczy, które dla większości są zawstydzające, a one nie widzą w tym nic dziwnego.

I teraz dwie ważne kwestie, naprawdę ważne kwestie. Pierwsza to jest intelekt. Bardzo długo uważano, że nieodzownym elementem autyzmu jest upośledzenie, upośledzenie intelektualne. Do tego stopnia, że jeszcze w 60., 70. latach nie diagnozowano praktycznie autyzmu u osób, które miały IQ około średniej czy powyżej średnie i to nawet pomimo tego, że wśród 11 dzieci Kannera, na podstawie których autyzm opisano po raz pierwszy, zdarzały się jednostki, które ów badacz opisywał jako ponadprzeciętnie intelektualne. Bardzo długo to upośledzenie intelektualne, co więcej, każde upośledzenie intelektualne wówczas traktowano jako przyczynę upośledzenia w relacjach społecznych, w komunikacji werbalnej, niewerbalnej. Dziś wiemy, że tak nie jest. Jest coś takiego jak syndrom Wiliamsa, który jest tak jakby antyautyzmem na pewnych płaszczyznach. Osoby, które na niego cierpią mają IQ niższe o kilka, kilkanaście punktów od średniej, ale jednocześnie są lepsze, jeżeli chodzi o empatię, są bardziej podatne na lęk, są zdecydowanie bardziej troskliwe, chętniej poszukują kontaktu z innymi ludźmi. Czyli dokładnie mają nadmiar tych cech, których autystom brakuje. Więc upośledzenie intelektualne już od bardzo dawna nie jest kryterium diagnostycznym w autyzmie i dzisiaj nikt już nie patrzy na to, że aby zdiagnozować autyzm czy zaburzenia ze spektrum autyzmu, muszą być obecne właśnie te upośledzenia intelektualne. Drugą kwestią jest diagnoza, bo diagnoza może być naprawdę, naprawdę problematyczna.

Większość dzieci w wieku około 18 miesięcy potrafi już doskonale wodzić wzrokiem za palcem. Już niemowlęta, kiedy patrzą na matkę, koncentrują swój wzrok na jej oczach. Ale jeżeli tak nie jest, jeżeli patrzą na usta, jeżeli patrzą w ogóle gdziekolwiek poza twarz, to w tej grupie szczególnie często diagnozuje się autyzm. Z drugiej strony, innym czynnikiem ryzyka jest bycie chłopcem. Chłopcy są autystykami 4 razy częściej niż dziewczynki. Dzieci osób z wyższym wykształceniem częściej są w spektrum autyzmu. Szczególnie często dotyczy to na przykład dzieci inżynierów. Takich związków są setki, może nawet tysiące. O kilku jeszcze będę opowiadał, ale w tym miejscu chciałem zaznaczyć jedną bardzo ważną rzecz. Mianowicie chciałem przestrzec przed chałupniczym diagnozowaniem autyzmu. Nie tylko dlatego, że nie znamy konkretnych przyczyn bardzo często. Wiemy, że są komponenty genetyczne, środowiskowe, o tym też się dowiecie z tego filmu, ale głównie dlatego, że jedna na trzy diagnozy, przynajmniej, sprzed 24. miesiąca życia jest później weryfikowana na błędną, a dzieci, które do 24. miesiąca życia bardzo często normalnie się rozwijały, potem są diagnozowane jako autyści, jako zaburzenia spektrum autyzmu czy właśnie jako zespół Aspergera. To jest bardzo ważna kwestia. Każde dziecko ma indywidualne tempo rozwoju i te, które wydają się mieć problemy na początku, bardzo często potem bez żadnych problemów ten rozwój nadganiają, dlatego jeżeli ktoś ma przekonanie, że coś jest nie tak z rozwojem jego dziecka, to powinien w pierwszej kolejności udać się do specjalisty możliwie szybko, bo prawdą jest, że im wcześniejsza diagnoza autyzmu, tym lepsze rokowania jeśli chodzi o terapię takich osób. Bo podkreślam – to nie jest choroba, tutaj nie ma co leczyć. Warto też zaznaczyć, że zespół Aspergera jest diagnozowany dużo później niż autyzm. Diagnoza autyzmu jest zwykle między 2. a 4. rokiem życia, diagnoza zespołu Aspergera – między 7. a 8. A to dlatego, że te niedobory w odczytywaniu ludzkich emocji nie stanowią tak dużego problemu bardzo często dla rodziców. Te dzieci mają dużą koncentrację, są w stanie robić takie bardzo złożone rzeczy, mają pasje, którym się oddają z bardzo dużą energią i bardzo często rodzice po prostu chwalą się tymi dziećmi jako szczególnie uzdolnionymi. Taka jest prawda. Z drugiej strony, jeżeli chodzi o rozwój zaburzeń spektrum autyzmu i w ogóle autyzmu, to trzeba tutaj wyraźnie powiedzieć, że jest on nieharmonijny. Bardzo często dziecko rozwija się doskonale, zaczyna już gaworzyć, zaczyna mówić, utrzymuje – pozornie przynajmniej – relacje z otoczeniem, a nagle następuje gwałtowny spadek jego umiejętności tego dziecka. Może to mieć związek z faktem, że na pewnym etapie rozwoju głowy dzieci z autyzmem są nawet o kilkanaście procent większe niż głowy ich rówieśników. A to dlatego, że ich mózgi są o kilkanaście procent większe niż mózgi rówieśników. Potem ta różnica zanika.

Ta dygresja to krótkie wtrącenie, ten krótki segment ma na celu podkreślenie przede wszystkim tego, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie i wiele tych, u których podejrzewa się autyzm przed 24. miesiącem życia, później tego autyzmu nie ma, nie ma nawet zespołu Aspergera. I odwrotnie – dzieci, które rozwijają się normalnie, później są diagnozowane i umieszczane w tym spektrum autyzmu. To jest zupełnie normalne dla autyzmu, bo regres występuje i przyczyną tego regresu, wielopłaszczyznowego regresu, jest również bardzo wiele czynników. O tych czynnikach za chwilę powiem, ale od razu zaznaczę, że nie są wśród nich ujęte szczepionki.

W momencie, kiedy autyzm został po raz pierwszy opisany, naukowcy nie wiedzieli, jak często występuje. Leo Kanner nawet nie wiedział, jak często autyzm występuje, ale zdawał sobie sprawę z jednej kluczowej rzeczy. Jeżeli udało mu się opisać przypadki 11 dzieci w zaledwie kilku latach swojej praktyki w John Hopkins University, to wiedział, że to jest częściej niż prawdopodobnie większość osób byłaby w stanie dopuścić. Pierwsze badania dotyczące częstości występowania autyzmu pochodzą z lat 60. i mówią one o kilku przypadkach na 10 tysięcy. Wyniki analiz z lat 70., 80. potwierdzają mniej więcej te wyniki. Autyzm występuje w przypadkach 2,4-6 na 10 tysięcy. Natomiast w latach 90. okazało się, że to może być nawet kilkanaście przypadków na 10 tysięcy. W początkach lat dwutysięcznych liczba znowu idzie w górę i mówi się nawet o kilku przypadkach na tysiąc, a wyniki z 2014 roku, które są obecnie najczęściej przytaczane w literaturze w tych negatywnych kontekstach, mówiących o tym, że autyzm występuje coraz częściej, mówią, że jest to przypadłość, która obecnie dotyka jednego dziecka na 68. I patrząc na tę zależność, jeżeli sobie połączymy te punkty, jak to się robi, zrobimy na podstawie tej krzywej predykcję, to bardzo wiele osób mówi o tak zwanej epidemii autyzmu. To jest oczywiście w pewien sposób kuszące, kiedy patrzy się na taki wykres, ale jednak z naukowego punktu widzenia nieprawdziwe. Ale jak to, Dawid, no nieprawdziwe? Widzisz ty ten wykres? Ty się puknij w głowę. Jak to możliwe, że to nie jest epidemia? No po prostu, nie jest epidemia, bo jest wiele czynników, które mogą ten stan rzeczy tłumaczyć. Na przykład pomijając to, że tutaj nie ma wartości, załóżmy, że to dotyczy teraz stanu Kalifornia, bo tutaj mamy najwięcej danych. Jeżeli spojrzymy na to, jak często trafia się w stanie Kalifornia na przestrzeni tych samych lat upośledzenie intelektualne, to zauważymy, że częstość diagnozy upośledzenia intelektualnego notorycznie spada. I przynajmniej cześć, najprawdopodobniej część tych przypadków byłaby klasyfikowana jako upośledzenia intelektualne, gdyby nie było alternatywy w postaci diagnozy autyzmu. To jest pierwsza sprawa. Druga sprawa wygląda mniej więcej tak, że jeżeli – co pokazują badania z 2011 roku – wykreślimy sobie, jak dużo przypadków najcięższych postaci autyzmu, takiego autyzmu głębokiego na przestrzeni lat się diagnozuje, czy takiego autyzmu, jak go definiował w latach 40. Kanner, to ta liczba pozostaje mniej więcej stała. Czyli cały ten przyrost tutaj związany jest z innym zagadnieniem, które nazywane jest poszerzeniem kryteriów diagnostycznych. Wspomniałem już, że jako kryterium diagnostyczne można stosować na przykład niedorozwój umysłowy, niedorozwój intelektualny i kiedyś, w latach 60., dzieci, które obecnie są diagnozowane jako te, które mają zaburzenia ze spektrum autyzmu, nie miałyby szansy na diagnozę autyzmu ze względu na to, że na przykład ich IQ jest zupełnie normalne. I proces takiego poszerzania kryteriów diagnostycznych można, myślę, w dosyć dobry sposób zobrazować, patrząc na talię kart. A w zasadzie próbując z tej talii kart wybrać karty, które zdefiniujemy jako karty autystyczne. Załóżmy, że jesteśmy na etapie odkrycia autyzmu i definiujemy go jako wszystkie karty, które są czerwone i są szóstkami. Po dwóch dekadach coraz więcej lekarzy wie o tym, że kombinacje objawów w postaci bycia czerwonym i bycia szóstką to tak zwany autyzm i seria badań i publikacji sprawia, że do grupy tej uznaje się, że powinno się także dołączać ósemki, czerwone ósemki. Z czasem formalizuje się, że mogą to być także czwórki oraz dwójki, pod warunkiem, że są także karo. A po kilkunastu latach karciane państwo decyduje, że autystycznym kartom należy się wsparcie ze strony państwa i współczujący lekarze coraz częściej naciągają diagnozy. W efekcie często autystyczne, przynajmniej na papierze, są też dwójki kier, czerwone dziesiątki. Tak, oczywiście z pewnymi uproszczeniami, to wygląda.

Tak że najprawdopodobniej, gdybyśmy trzymali się tych sztywnych zdefiniowanych w latach 40., 50., 60. definicji autyzmu, to odsetek częstości występowania autyzmu byłby stały i prawdopodobnie nie mielibyśmy dzisiaj zaburzeń ze spektrum autyzmu. Niemniej można tutaj też powiedzieć i należy tu powiedzieć, że za to, co się obserwuje na tej krzywej nie odpowiadają szczepienia. Sprawa, która została rozdmuchana pod koniec lat 90. za sprawą publikacji Andrew Wakefielda została wielokrotnie obalona. Sam autor publikacji został skazany w tym sensie, że odebrano mu prawo do wykonywania zawodu, udowodniono mu oszustwa, udowodniono mu manipulowanie danymi, praca została wycofana z czasopisma. I – co więcej – w tej pracy nawet nie napisano, że szczepionki powodują autyzm, ale napisano, że taki związek teoretycznie mógłby być możliwy i warto mu się przyjrzeć. Natomiast cała ta akcja ruszyła w momencie, kiedy Wakefield zaczął się wypowiadać poza łamami publikacji naukowych, zaczął mówić o związku szczepień z autyzmem. Jego praca opiera się o badanie 12 dzieci. Późniejsze prace na kohortach liczących pół miliona, ponad milion wykazały, że związku szczepień z autyzmem nie ma. Jego praca została wycofana, a tych prac pokazujących brak związku ciągle przybywa. Jakby tego było mało, żadna agencja, żadna fundacja zajmująca się autyzmem – z poważnych fundacji – nie postuluje związku szczepień z autyzmem. Kiedy wprowadzano szczepionkę MMA, czyli przeciwko odrze, śwince i różyczce, bo to od niej wszystko się zaczęło, ten wzrost, ta niebieska krzywa już się zaczynała. Kiedy wycofano szczepionkę w Japonii, trend się nie zmienił, ciągle rósł. Kiedy zapostulowano związek triomestalu, czyli organicznej postaci rtęci, która była używana w szczepionkach z autyzmem i to zapostulowano na łamach publikacji naukowej w czasopiśmie, które zbiera hipotezy naukowe bez dowodów, to udowodniono bardzo szybko, że tiomersal nie ma związków z autyzmem. Niemniej, lobby było tak silne, że tiomersal wycofano z większości szczepionek, z ogromnej większości szczepionek. Trend się nie zmienił. Tak że zamiast poświęcać czas dyskusji nad tym jednym powodem, który – podkreślam – jest fałszywy i mówię to z całą odpowiedzialnością, warto może zastanowić się nad prawdziwymi przyczynami autyzmu, których są setki na pewno, tysiące, jeżeli nie miliony.

Odkrycie autyzmu było niewątpliwie sporym sukcesem Kannera, czy opisanie autyzmu było niewątpliwie sporym sukcesem Kannera. Jednak w nauce już jest tak, że przeważnie nie akceptuje się samego faktu, że coś istnieje, tylko dąży się do podania też przyczyny takiego stanu rzeczy i Kanner też chciał podać przyczynę autyzmu. Co więcej – on podał przyczynę autyzmu. Uznał, nie do końca wiadomo na podstawie jakich przesłanek, że winne wszystkiemu są lodówki, matki lodówki. To znaczy takie matki, które są nietroskliwe, nie okazują swoim dzieciom uczuć albo okazują tych uczuć zbyt mało czy nawet odtrącają swoje dzieci, kiedy te próbują okazać im jakiekolwiek wyrazy przywiązania czy pożądają bliskości. Tak jak mówię, nie do końca wiadomo, dlaczego tak stwierdził, jednak postawił teorię, raczej hipotezę, teoria to jest mocne słowo w nauce, że dochodzi do czegoś na kształt klasycznego warunkowania. Tak jak w eksperymencie Pawłowa. To znaczy dziecko, które próbuje zbliżyć się do matki, próbuje być z tą matką blisko i zostaje regularnie odtrącane, po prostu uczy się, że tej bliskości nie dostanie i to nie dostanie od nikogo. Tak jak mówię, to stwierdzenie było oparte nie wiem o co, ale ponieważ powiedział to Kanner, a więc osoba, która odkryła autyzm, to środowisko naukowe przyjęło takie wyjaśnienie i funkcjonowało ono w środowisku psychiatrów bardzo długo. Bardzo długo, do tego stopnia, że w 1964 roku w jednej z publikacji opisano, że nie ma wątpliwości, że główną przyczyną wystąpienia autyzmu są właśnie obmierzłe, zimne matki nieokazujące uczucia, ewentualnie matki, które kłócą się z ojcami tych dzieci albo właśnie powodują, że w rodzinie są jakieś dziwne napięcia. I zaznaczono w tej publikacji, co jest tyleż ciekawe, co karygodne, że nie ma dowodów na to, że są jakieś inne biologiczne przyczyny autyzmu, a nawet jeżeli takie biologiczne przyczyny są, to tak długo, jak obecne wytłumaczenie się sprawdza, a według badaczy się sprawdzało, nie ma potrzeby, żeby tych przyczyn szukać. Niemniej ciężko sobie naprawdę wyobrazić, jakie rzeczy, jakie myśli chodziły po głowie matkom, które były rodzicami dzieci autystycznych, które urodziły dzieci autystyczne, no bo to, co psychiatra nazywa zimną, odtrącającą matką, tak naprawdę dla zwykłego człowieka jest synonimem złej matki, niekochającej matki. I na nic zdawały się tłumaczenia, że rodzice żyją ze sobą w zgodzie, że tak samo wychowywali starsze i młodsze dzieci, które nie miały autyzmu, że to dziecko nigdy nie szukało uczucia, a samo wręcz odtrącało, kiedy matka próbowała na przykład przerwać mu tę monotonną, powtarzającą się zabawę nieożywionym przedmiotem. To przez bardzo długi czas nie docierało do grona psychiatrów. Na szczęście te same matki, które były uważane za obmierzłe i niekochające, w końcu przebiły się i w końcu zaczęliśmy szukać prawdziwych przyczyn autyzmu. Przyczyn, które są biologiczne na wskroś. Do tego stopnia, że jesteśmy dzisiaj niemal pewni, że autyzm jest w większym stopniu dziedziczny niż dziedziczne jest na przykład stwardnienie rozsiane, niż dziedziczne są predyspozycje do cukrzycy. Normą jest, że publikacje naukowe podają udział genów w wystąpieniu autyzmu na poziomie od 40 do 80%, a publikacja z zeszłego roku idzie nawet jeszcze dalej, mówiąc, że geny wyjaśniają istnienie autyzmu aż w 83%. Fakt, że hipoteza o matkach lodówkach funkcjonowała tak długo jest naprawdę szokujący i zaskakujący, zwłaszcza że bardzo łatwo było ją obalić. Wystarczyło przyjrzeć się dzieciom. To znaczy rodzeństwu, szczególnym przypadkom rodzeństwa – bliźniętom. I szczególnemu przypadkowi bliźniąt – bliźniętom jednojajowym. Statystycznie dzielimy z naszym rodzeństwem około 50% genów. Jeżeli mamy bliźniaka, to poza tymi 50% genów dzielimy z nim również wspólnych 9 miesięcy w tych samych, a przynajmniej bardzo, bardzo podobnych warunkach płodowych. A u bliźniąt jednojajowych mamy 9 miesięcy w warunkach płodowych i 100% tych samych genów. I teraz jeżeli odpowiednio dobierzemy grupy badane, odpowiednio licznie przede wszystkim, możemy dowiedzieć się mnóstwa ciekawych rzeczy. Więc po pierwsze, jeżeli będziemy porównywać rodzeństwo, zwykłe rodzeństwo, z bliźniętami dwujajowymi i okaże się, że zakładając, że jedno z rodzeństwa ma spektrum autyzmu i drugie również ma spektrum autyzmu w iluś procentach przypadków, to jeżeli ten procent przypadków będzie większy w przypadku bliźniąt dwujajowych niż zwykłego rodzeństwa, to można powiedzieć, że wpływ na wystąpienie autyzmu może mieć na przykład to, w jakich warunkach w łonie matki się znajdowały dzieci. To jest jedna kwestia. Drugą kwestią jest to, że na przykład jeżeli porównamy bliźnięta jednojajowe i dwujajowe i okaże się, że odsetek tego współwystępowania autyzmu jest większy w przypadku bliźniąt jednojajowych niż bliźniąt dwujajowych, no to bez wątpienia wskazuje to na to, że jest tutaj niezaniedbywalny czynnik genetyczny. I dokładnie tak jest. Z tym że w zależności od badania i przyjętych kryteriów wartości są różne. I tak można trafić na wyniki badań, które mówią, że bliźnięta jednojajowe wykazują zaburzenia ze spektrum autyzmu w 36%, w czasie gdy bliźnięta dwujajowe w 0. Raz to jest dużo więcej jeszcze różnicy, czyli około 90% w przypadku bliźniąt jednojajowych i zaledwie 10% w przypadku bliźniąt dwujajowych. Natomiast najczęściej przewijają się wartości, które wynoszą mniej więcej 95% w przypadku spektrum autyzmu współwystępowania u bliźniąt jednojajowych, nawet 95%, a na przykład 27% w przypadku bliźniąt dwujajowych. W każdym razie dysproporcja jest znaczna i ta dysproporcja wskazuje jednoznacznie na genetyczny czynnik, na silnie genetyczny czynnik, jeśli chodzi o występowanie spektrum autyzmu.

Zaburzenia rozwojowe generalnie występują częściej u chłopców czy u mężczyzn niż u dziewczynek, kobiet. Czyli ADHD, dysleksja to są takie męskie, chłopięce rzeczy. W autyzmie dysproporcja pomiędzy płciami, pomiędzy częstością, z jaką występuje autyzm czy zaburzenia ze spektrum autyzmu u kobiet, u mężczyzn jest więcej niż zauważalna na niekorzyść chłopców. To znaczy – na każdą dziewczynkę z zaburzeniami ze spektrum autyzmu przypada co najmniej 4 chłopców. Jeżeli zaś coś jest genetyczne i częściej dotyka mężczyzn, to zdrowy rozsądek każe szukać przyczyny w chromosomach płciowych. I rzeczywiście – dzieci z zaburzeniami autystycznymi, dzieci z autyzmem częściej cierpią na przykład na zespół łamliwego chromosomu X, z tym że częściej cierpią, czy statystycznie częściej cierpią, to jest zaledwie 2-4%, czyli 2-4% dzieci z autyzmem ma łamliwy chromosom X. Najodważniejsze szacunki mówią o 10%, a to jakby nie patrzeć, ciągle jest tylko kropla w morzu naszych genetycznych potrzeb. Można szukać przyczyn, czy raczej związku z innymi chorobami, na przykład inną genetyczną, taką jak stwardnienie guzowate, która powoduje powstawanie zmian w obrębie gałki ocznej, nerek czy trzustki, czy wątroby, ale także i mózgu. Tutaj jednak ten związek jest jeszcze niższy, czyli 2% dzieci z autyzmem ma stwardnienie guzowate. Najsilniejszy, jeżeli chodzi o udział procentowy, taki związek namierzono w przypadku mutacji genu ADA. Tutaj mamy około 20% dzieci z autyzmem właśnie z mutacją w obrębie tego genu. Skoro zaś mowa o genach, no to takich genów kandydatów, które mają związek z autyzmem jest dużo. Nie, jest ich bardzo dużo. Pewne szacunki, i to wcale nie są bardzo odważne szacunki, mówią, że jest ich ponad 1000 i zdecydowana większość z nich w mniejszym lub większym stopniu bierze udział w rozwoju albo funkcjonowaniu mózgu. W przypadku tego klasycznego autyzmu może być to związane na przykład z upośledzeniem intelektualnym, które dotyka od 50 do 75% tej silnie autystycznej grupy. Przypomnijmy – w skali całego spektrum zaburzeń autystycznych to opóźnienie rozwojowe występuje w około 20% przypadków, góra 25% przypadków. Bardzo często na listach tych genów predysponujących do wystąpienia zaburzeń ze spektrum autyzmu, bo tutaj nie mówimy przeważnie, przynajmniej w większości przypadków, nie mówimy, że gen decyduje, tylko że predysponuje do wystąpienia takich zaburzeń, przewijają się chromosomy, a w zasadzie geny leżące na chromosomie 2., 7., 15., 16. Mówi się bardzo często w ogóle o wadach całych chromosomów, a nie poszczególnych genów. Takich zaburzeń budowy, jak na przykład delacje, czyli braki całych dużych fragmentów chromosomów, duplikacje innych, czyli podwojenie innych, wreszcie aberracje, a więc zmiany, jeśli chodzi o to, w jakiej kolejności na chromosomie występują geny. Oczywiście, wszystko to wpływa na to, jak ten genetyczny przepis jest potem przekładany na człowieka. Ta liczba – mam tu na myśli 1000 czy ponad 1000 genów podejrzanych o mniejszy lub większy związek z wystąpieniem zaburzeń ze spektrum autyzmu – to gigantyczna liczba, biorąc pod uwagę zwłaszcza, że mamy około 19-20 tysięcy genów, które kodują białka, a mówiąc to, mam na myśli ludzi, mam na myśli homo sapiens. I w tym kontekście ta liczba z poprzedniego rozdziału, czyli fakt, że jedno dziecko na 68 według szacunków, ma zaburzenia ze spektrum autyzmu, jest diagnozowane jako zaburzone właśnie w tym spektrum autyzmu, powinniśmy traktować być może jako najmniejszy wymiar kary. Z drugiej strony, czyż każdy z nas nie ma jakichś swoich dziwactw? Na pewno znamy ludzi, którzy lubią pobyć trochę sami, nie lubią utrzymywać długo kontaktu wzrokowego, mają nietypowe hobby związane z przedmiotami nieożywionymi, na przykład zbierają znaczki, naprawiają zegarki. Tak szczerze – czy takie osoby nie mają odrobiny zachowań autystycznych? Prawdopodobnie mamy przynajmniej niewielkie podstawy, żeby tak powiedzieć. I fenotypowo – fenotyp to jest zbiór cech danego organizmu zapisany w genach, czyli to, jak te geny są potem przepisywane na organizm, jak ten organizm wygląda, jak się zachowuje – więc fenotypowo autyzm jest bardzo szerokim pojęciem. To znaczy wiele cech, to jest może nawet lepsze sformułowanie, wiele cech, która są charakterystyczne dla dosyć sporej liczby przypadków zaburzeń ze spektrum autyzmu, można odnaleźć w osobach, w zachowaniach osób, które nie są w żaden sposób zaburzone. Może to oznaczać na przykład, że takie osoby mają predyspozycje do wystąpienia zaburzenia, ale środowisko im sprzyjało i to zaburzenie się nie rozwinęło w zauważalny sposób. Albo są tylko nosicielami genów, które wywołują spektrum autyzmu, ale w konkretnych kombinacjach, kombinacjach, które akurat tych osób nie dotyczą, ale mogą dotyczyć ich dzieci. Takie podejście może w pewien sposób tłumaczyć również to, dlaczego dziewczynki rzadziej cierpią na zaburzenia ze spektrum autyzmu, dlaczego rzadziej cierpią na autyzm. Chodzi o to, że czy nam się to podoba, czy nie, są bardzo wyraźne, zauważalne różnice pomiędzy płciami. I mówię tu nie tylko o kwestii ciała, ale także o kwestii ducha. Na poziomie psychiki kobiety mają inne cechy niż mężczyźni, dziewczynki mają inne cechy niż chłopcy i bardzo wiele cech kobiecych, takich przypisywanych kobietom, co się potwierdza nie tylko w badaniach naukowych, ale również we wszelkiego rodzaju internetowych ankietach czy takich testach osobowości, zresztą możecie to sprawdzić, zostawię jakieś linki na pewno w opisie, przypisuje się kobietom cechy, które sprzyjają tworzeniu relacji międzyludzkich, większą empatię, większe zdolności, jeśli chodzi o tworzenie więzi, większą potrzebę tworzenia więzi, większą zdolność do odczytywania intencji drugiej osoby. A więc te wszystkie rzeczy, których brakuje w spektrum autyzmu, brakuje u osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. I teraz jeżeli autyzm definiuje się jako brak właśnie pewnych cech, czyli te takie ujemne cechy, ujemnych objawów się poszukuje, to być może – podkreślam, tylko być może – kobiety, dziewczynki cierpią na te zespoły rzadziej, cierpią na autyzm rzadziej dlatego, że kiedy brakuje im jednej, dwóch cech, które na przykład genetycznie są predysponowane, to te pozostałe z szerokiego wachlarza zachowań społecznych, zachowań socjalnych, po prostu nie pozwalają namierzyć tych deficytów. 

U chłopców, którzy mają mniej cech, mniejsze predyspozycje do takich zachowań czułych, troskliwych, łatwiej to widać. To jest tak jakbyśmy mieli przepis, który wymaga wykorzystania 20 jajek i zastosujemy 19, to prawdopodobnie to, co uzyskamy ostatecznie nie będzie się znacząco różniło od tego, co miało nam wyjść według przepisu. Natomiast jeżeli zamiast dwóch jajek wykorzystamy tylko jedno, to możemy się bardzo zawieść na tym jaki będzie nasz ostateczny produkt. Podkreślam tutaj mówię o takim uogólnieniu, o ogólnej, generalnej sytuacji, bo na pewno są mężczyźni i to nie wstyd, którzy płaczą na „Królu Lwie”, „Coco”, czy „Zielonej mili”, ale nie musimy nawet  przyglądać się konkretnym gestom. Analiza cech i zdolności rodzeństwa i rodziców również daje nam silne dowody na genetyczność autyzmu, na dziedziczność autyzmu. Rodzice dzieci z autyzmem słabiej rozpoznają emocje niż rodzice dzieci neurotypowych. Gorzej rozpoznają emocje, czy stan danego człowieka, patrząc mu w oczy. Częściej mają fobie społeczne. Ojcowie częściej cierpią na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, matki na lęk i depresję, a rodzeństwo autystów ma słabsze umiejętności językowe niż średnia społeczeństwa i używa mniej gestów, kiedy się komunikuje. Rodziny, w których występuje autyzm wypadały też lepiej w tak zwanym Teście Ukrytych Figur. 

Test Ukrytych Figur to bardzo ciekawa kwestia. W dużym uproszczeniu polega on na tym, że wyłuskuje się szczegóły z ogółu to znaczy można poprosić w jednej wersji o to, żeby badany spróbował znaleźć na złożonym obrazku, który przedstawia wiele figur nałożonych na siebie, konkretną figurę albo ocenił, czy figura, o którą go zapytano w ogóle na tym obrazku się znajduję. Fakt, że dzieci autystyczne, że rodziny dzieci autystycznych lepiej wypadają w tym teście pokazuje coś bardzo ważnego, pewną bardzo ważną koncepcję, a mianowicie taką, że mają oni tendencję do postrzegania rzeczywistości, najprawdopodobniej nie jako uproszczonego modelu, nie tworzą uproszczonych modeli rzeczywistości, tylko patrzą na nią jako na zbiór nieredukowalnych, nieupraszczalnych albo trudno redukowalnych, trudno upraszczalnych elementów, trudno upraszczalnych szczegółów, trudno upraszczalnych składowych. Tę niezdolność do tworzenia modeli można zaobserwować na wielu płaszczyznach. Chociażby dlatego, że kiedy poprosi się dzieci autystyczne, dzieci ze spektrum autyzmu o narysowanie czegoś z pamięci, to zwykle potrafią one przywołać więcej szczegółów niż dzieci neurotypowe. Jeżeli poprosi się je o powtórzenie bezsensownych słów, sekwencji bezsensowych słów zwykle zapamiętują tych słów więcej niż dzieci neurotypowe, ale jednocześnie wypadają w takim eksperymencie, kiedy te słowa można ułożyć w zdanie, w sensowne zdanie, kiedy można stworzyć model uproszczony tego, co się usłyszało w postaci zdania na przykład fabularnego. Czyli w pewien sposób autyzm, zaburzenia ze spektrum autyzmu predysponują do bycia szczególnie spostrzegawczymi. Jak by tego było mało to u osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu bardzo często występują inne towarzyszące choroby, które również mają swoje genetyczne komponenty, jeżeli chodzi o przyczyny. 

Mówię tu o innych niż wspomniany zespół łamliwego chromosomu X, czy stwardnienie guzowate. Są to na przykład zaburzenia snu, lęki, depresja, epilepsja albo zaburzenia nastroju. Oczywiście współwystępowanie nie musi oznaczać automatycznie, że istnieje między nimi ścisły związek, ale sam fakt, że również te choroby dotyczą mózgu każe postulować, może to zbyt silne słowo, ale przynajmniej podejrzewać, że taki związek rzeczywiście może istnieć, ale zamiast mówić jeszcze w kółko i w kółko o tych kolejnych procentach, wszystko to możemy podsumować w następujący sposób, że autyzm niekoniecznie musi być dziedziczny, ale jest genetyczny. To znaczy, że w spadku po naszych rodzicach dostajemy predyspozycje do wystąpienia autyzmu, do wystąpienia zaburzeń ze spektrum autyzmu, przynajmniej w ogromnej większości przypadków i tyle wiemy dzisiaj. Być może kiedyś sytuacja będzie wyglądała inaczej, bo zgodnie z aktualnym stanem wiedzy, podanie konkretnej genetycznej przyczyny autyzmu, czyli nie tylko powiedzenie, że to najprawdopodobniej geny, ale że to jest o ten jeden konkretny gen, jest możliwe w około 15% przypadków autyzmu. Jedni powiedzą: „Tylko w 15% przypadków autyzmu”, a drudzy: „Aż w 15% przypadków autyzmu”, jednak tak jak mówię geny to nie wszystko i to być może pozwoli nam się wreszcie wyrwać z tej dywagacji o chromosomach, o mutacjach i powiedzieć coś więcej o środowiskowych czynnikach sprzyjających wystąpieniu autyzmu, a najwięcej uwagi  i to nie bezpodstawnie, poświęca się w tym kontekście ciąży i wydarzeniom okołoporodowym. 

Bo dzieci ze spektrum autyzmu statystycznie częściej miały niską wagę porodową, statystycznie częściej są wcześniakami albo trafiły po porodzie na OIOM. Okazuje się również, że poród przez cesarskie cięcie zwiększa ryzyko wystąpienia zaburzeń ze spektrum autyzmu i to całkiem wyraźnie, bo o 23%. Nie oznacza to, że jeżeli w grupie z porodu naturalnego ryzyko wynosi 1%, to w grupie z porodu cesarskiego, przez cesarskie cięcie wynosi 24%, tylko że jest o 23% większe niż 1% czyli 23% z 1% to trzeba dodać czyli mamy 1,23%, ale nie zmienia to faktu, że szereg takich dowodów, takich związków oraz fakt, że na przykład zarówno u dzieci z zaburzeniami autystycznymi, jak u ich rodziców, rodzin, rodzeństwa obserwuje się podwyższony poziom serotoniny, każe stwierdzić, że istnieje jakiś związek z florą bakteryjną. Za chwilę rozwinę trochę dokładniej tę koncepcję, bo jest ona tyleż ciekawa, co być może nawet szokującą natomiast ważnym ogniwem, które dodaje jej wiarygodności jest to, że statystycznie dzieci z grupy z zaburzeniami ze spektrum autyzmu częściej chorowały na przykład na zapalenie ucha przed 2 urodzinami niż ta średnia w społeczeństwie i co więcej przyjmowały w tym okresie więcej antybiotyków statystycznie niż grupa neurotypowa, ale zanim zaczniemy popadać w jakieś lęki przed antybiotykami, co nie jest tak naprawdę bardzo nieuzasadnione zważywszy na to, że nierozsądne gospodarowanie antybiotykami może być bardzo niekorzystne, nie tylko dla jednostki, ale i dla całego gatunku ludzkiego, zaznaczmy tylko, że sam antybiotyk nie wywoła autyzmu, że przedawkowanie antybiotyku czy zbyt częste korzystanie z antybiotyku nie wywoła autyzmu, bo autyzm i tu ponad wszelką wątpliwość zaczyna się jeszcze przed narodzinami. Częściej występuje, gdy matka w czasie ciąży miała infekcje wirusowe, przechodziła różyczkę, przyjmowała pewne leki przeciwpadaczkowe, wykazywano, że doświadczenie przez matkę silnego stresu zwłaszcza pomiędzy 21 a 32 tygodniem ciąży korelowało z ryzykiem wystąpienia autyzmu u dziecka. Wykazano też, że wyższy poziom testosteronu matki w czasie ciąży jest związane z niższymi umiejętnościami komunikacji dziecka w wieku 4 lat oraz z tendencją do wykształcenia u niego wąskich zainteresowań już kilka lat po przyjściu na świat, ale możemy się w tym wszystkim jeszcze dalej, bo wystąpieniu objawów ze spektrum autyzmu sprzyja starszy wiek rodziców i to zarówno matki, jak i ojca. Nie mniej w tej całej wyliczance zauważyliście zapewne, że dominują czynniki związane z infekcjami, z antybiotykami, ze zmianą poziomu hormonów w czasie ciąży, czas więc najwyższy choć na chwilę odejść od mózgu w omawianiu autyzmu. A przynajmniej od tego pierwszego mózgu. 

Na pewno każdy z nas słyszał kiedyś, że jesteś tym, co jesz i na gruncie najnowszych odkryć, takich naprawdę najnowszych 2014 rok i późniejsze w tym stwierdzeniu jest dużo prawdy. Możemy je nawet rozszerzyć. Ty jesteś tym, co jesz i twój mózg jest tym, co jesz. Pytanie tylko brzmi jak, na jakiej płaszczyźnie? Co tu się dzieje i jak to wszystko można przenieść jeżeli chodzi o dzisiejszą historię, czyli na opowieści o autyzmie. Odpowiedź jest pozornie dziwna, ale prawdziwa, bo jelita. To, co się dzieje w twoich trzewiach można śmiało nazwać i jest nazywane coraz powszechniej twoim drugim mózgiem. Weźmy pierwszy z brzegu przykład: serotonina. Leki przeciwdepresyjne, depresja wynika z tego, że serotoniny w mózgu jest mało i leczy się ją farmakologicznie podając tak  zwane inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny. To nic innego jak substancje, które blokują wchłanianie serotoniny po to, żeby jej było jak najwięcej, a skąd się bierze serotonina? Z jelit. Przynajmniej w ogromnej większości. 90-95% serotoniny jest wytwarzane w jelitach, jest wytwarzane przez bakterie żyjące w naszych jelitach. Z resztą jeżeli się rozbierzecie, wejdziecie teraz na wagę i waga wskaże…Powiedzmy, że ważycie 80 kilogramów, to tak naprawdę wy ważycie 79 kilogramów. Jeden kilogram to jest masa bakterii na was i w was. To z resztą tylko pierwsze z brzegu wyliczenia, bo to 1:79 mniej więcej jeżeli chodzi o proporcję masową bakterie do człowieka w organizmie, w którym jesteśmy, to i tak nic. Jeżeli weźmiemy proporcję genów to jest ona oszałamiająca. Każdy z nas ma w sobie i na sobie 9 milionów genów bakteryjnych. To są oczywiście szacunki. Przypominam, człowiek ma między 19 a 20 tysiące genów czyli dysproporcje są gigantyczne. Jeżeli weźmiemy całe DNA, jakie jest w nas i na nas, to tylko 1/10, mniej niż 1/10 tego DNA będzie DNA ludzkim. Reszta to są bakterie. Ciężko więc powiedzieć tak naprawdę kim jesteśmy, ale na pewno można poszukać związków tego czegoś z autyzmem. Choćby dlatego, że osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu bardzo często monotonnie się odżywiają, mają problemy jelitowe takie, jak zaparcia i biegunki, a im silniejsze są te problemy jelitowe, tym silniejsze są ich zachowania autodestrukcyjne. Co więcej, jeśli przypomnimy sobie te badania dotyczące bliźniąt jedno i dwujajowych czy generalnie rodzeństwa, u którego występuje autyzm albo zaburzenia ze spektrum autyzmu, to okazuje się, że ryzyko czy szansa na to, że pod warunkiem, że jedno z rodzeństwa ma właśnie te zaburzenia ze spektrum autyzmu, to szansa, że drugie z rodzeństwa również będzie miało zaburzenia ze spektrum autyzmu jest większa, statystycznie większa. Jeżeli to drugie rodzeństwo, jeżeli ten drugi brat, czy ta druga siostra ma problemy jelitowe, ma problemy ze strony układ pokarmowego, to wszystko zaczyna się już najprawdopodobniej na etapie ciąży bowiem zażywanie antybiotyków w tym czasie zwiększa ryzyko wystąpienia autyzmu u dziecka, a karmienie piersią dłużej niż 6 miesięcy zmniejsza ryzyko wystąpienia autyzmu. Jak to możliwe zapytacie? To może nie jest bardzo proste, ale bardzo ciekawe bowiem niedawno odkryto, że wody płodowe wcale nie są sterylne. Tam również można znaleźć bakterie. Czyli rodzaj bakterii występujących w wodach płodowych będzie silniej zależał od tego, jak żywi się matka, od diety matki. Jakby tego małego to skład flory bakteryjnej dróg rodnych w czasie porodu zmienia się tak, żeby były to bakterie jak najbardziej korzystne dla dziecka. Kiedy tylko zaczyna się akcja porodowa, naprawdę zmienia się bakteryjny skład pochwy. Co więcej, mleko. Kobiece mleko zawiera takie, a nie inne substancje, które są dopasowane niejako do tych bakterii, które dzieciom w jelitach najbardziej się przydają w pierwszych dniach, godzinach, miesiącach, latach ich życia. To wszystko wydaje się naprawdę bardzo dobrze zaprogramowane, dlatego nie powinno nas dziwić, że zaburzenie tego układu, tej struktury, tej współpracy mózg- jelita potrafi być aż tak niszczące, potrafi być aż tak wyraźnie widoczne w zachowaniu. Możecie się dziwić, że to jest naprawdę widoczne w zachowaniu, ale pamiętajcie, że najsilniejsze połączenie mózgu z jakąkolwiek częścią ciała to jest nerw błędny, który łączy mózg właśnie z jelitami. 

Z takich żywieniowych kwestii to warto jeszcze wspomnieć, że dieta bogata w tłuszcze, otyłość matki w czasie ciąży sprzyjają dysbiozie czyli zaburzeniu proporcji pomiędzy poszczególnymi szczepami i gatunkami bakterii w jelitach dziecka i w modelach zwierzęcych zwiększa to również ryzyko wystąpienia autyzmu. Generalnie mniejsza różnorodność flory jelitowej towarzyszy osobom, które mają stwierdzone zaburzenia ze spektrum autyzmu. Przepuszczalność jelit się zmienia i zaznaczam od razu , nie mówię tutaj o tym zespole cieknącego jelita, takiej paranaukowej przypadłości, która nie jest rozpoznawana jako jednostka choroba natomiast rzeczywiście to, jakie substancje przenikają z jelit do krwi może się zmieniać w zależności od innych substancji, które w krwi się znajdują, w zależności od tego jak środowisko oddziałuje na człowieka, to rzeczywiście może się zmieniać, ale te cząstki pokarmu, które przenikają do trzewi to jest pic na wodę i nie potwierdzone w żaden sposób stwierdzenie. W każdym razie to zaburzenie jeżeli chodzi o standardową, neurotypową przepuszczalność jelit występuje u 37% osób ze stwierdzonymi zaburzeniami ze spektrum autyzmu, u 20% rodzin czy członków rodzin takich osób, a tylko w 5% populacji, która jest klasyfikowana jako neurotypowa. To jednoznacznie pokazuje, jak duży wpływ może mieć to, jak się odżywiamy, czym się odżywiamy na nasz mózg, ale co decyduje o tym, co jemy tak naprawdę? Bo wielu badaczy twierdzi, że bakterie są w stanie w pewien sposób oddziaływać na nasz układ nerwowy w ten sposób żebyśmy pożądali konkretnych substancji, które są im potrzebne. Naprawdę może być tak, że to nie my się karmimy tylko bakterie każą nam myśleć, że to my się karmimy, a tak naprawdę same się karmią, dlatego tak ważna jest odpowiednia i zbilansowana dieta. Wszystko oczywiście jest dla ludzi natomiast na dłuższą metę i monotonia, i bardzo niezdrowe jedzenie, bogate w jakiś jeden składnik pokarmowy może nam zaszkodzić i to na wielu płaszczyznach. 

No właśnie, monotonny posiłek. Bo osoby ze spektrum autyzmu bardzo często mają właśnie takie monotonne nawyki żywieniowe. Nie tolerują pewnych pokarmów, pożądają konkretnych pokarmów i to paradoksalnie może być dowodem na to, że silny jest związek jelit z mózgiem, a nawet więcej, że silny jest związek flory jelitowej, flory bakteryjnej z tym, co się w tym mózgu dzieje, z procesami, jakie w nim zachodzą, z tym, jak ten mózg funkcjonuje, bo paradoksalnie, a być może nieparadoksalnie jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystko to o czym mówiłem, w momencie kiedy wielu osobom ze spektrum autyzmu poda się antybiotyki, to pewne objawy tych zaburzeń rozwojowych nie znikają. Przypominam, autyzm to nie choroba, nie można tego wyleczyć, ale zanikają. To jest ten czynnik środowiskowy, który może promować pewne genetycznie predysponowane zachowania. Tym czynnikiem są właśnie, ile razy to już powiedziałem, bakterie. Jest nawet kilka mechanizmów w jaki sposób może się to dziać. Po pierwsze nerw błędny może być aktywowany przez neuroprzekaźniki z jelit. Po drugie neuroprzekaźniki z jelit mogą przenikać do krwi, a potem przenikać barierę krew-mózg i dostawać się do mózgu i tam w mózgu oddziaływać i wreszcie po trzecie może dochodzić do jakiegoś stanu zapalnego. Mogą się wydzielać na skutek właśnie dysbiozy jelitowej czyli tego zaburzenia, jeżeli chodzi o skład flory bakteryjnej, substancje, które generują stan zapalny i długotrwałe konsekwencje stanu zapalnego bardzo często widać w mózgach osób, które cierpią na zaburzenia ze spektrum autyzmu. Szczególną uwagę warto zwrócić na tak zwane krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe. Jednym z najważniejszych jest propionian i propionian jest czymś, bez czego raczej trudno by nam było żyć. To jest substancja, która wspomaga uczenie się, ale badacze zauważyli, że bakterie, które wytwarzają propionian w naszych jelitach, bo te krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe to jest właśnie efekt bytowania bakterii w naszych jelitach bardzo często i to jest generalnie dobrze natomiast u osób z zaburzeniami autystycznymi, z zaburzeniami ze spektrum autyzmu tych bakterii jest proporcjonalnie dużo więcej niż w populacji neurotypowej. Teraz badacze postanowili sprawdzić, co to może znaczyć. Wstrzyknęli duże dawki kwasu propionowego myszom i okazało się po pierwsze, że straciły one zainteresowanie jeżeli chodzi o relacje z innymi osobnikami. Zachowywały się tak, jakby tych innych osobników nie było. Po drugie zaczęły powtarzać cały czas te same zabawy czyli na przykład zakopywały szklaną kulkę, wykopywały kulkę. Zakopywały kulkę, wykopywały kulkę. To również powinno nam zapalać lampkę i pewne skojarzenia z autyzmem wysuwać i wreszcie po trzecie, kiedy te myszy zdechły i przeprowadzono im sekcję czyli sprawdzono, co się działo w ich mózgu, zauważono tam długotrwałe skutki stanu zapalnego. Oddziaływania długotrwałe, długotrwały stan zapalny i jakby tego było mało, w testach uczenia się te myszy wypadały całkiem dobrze. Szybko uczyły się labiryntu, ale traciły umiejętność zapominania to znaczy kiedy wpuszczono je do innego labirynty tylko podobnego, to popełniały ciągle i ciągle te same błędy, tak jakby przechodziły ten stary labirynt i teraz badacze wysuwają bardzo śmiałą hipotezę, która jednak nie jest pozbawiona sensu, że w ten sposób bakterie są w stanie nauczyć nas którędy iść żeby znaleźć na przykład pokarm, który je interesuje i to takie pożądanie ciągle tego samego skutku czyli konkretnego pokarmu na końcu konkretnego labiryntu może być efektem właśnie dużej ilości, zbyt dużej ilości kwasu propionowego w organizmach, w tym wypadku wiemy myszy, ale potencjalnie jeżeli te modele się przenoszą, skalują na człowieka, to również jeżeli chodzi o osoby autystyczne. 

Obecnie więc coraz częściej w terapii autyzmu spogląda się w kierunku jelit i tego co można z nimi zrobić. Bardzo dobre efekty obserwuje się w przypadku terapii probiotykami, prebiotykami, dieta wyłączają gluten, kazeinę albo dieta ketogeniczna również często poprawiają stan osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu i bardzo często taka terapia jest poprzedzona wyjałowieniem jelit czyli silną antybiotykoterapią po to, żeby móc to wszystko zacząć tak jakby od zera. Potencjalnie bardzo obiecujące w terapii może być coś, co się nazywa przeszczepem stolca i wiem, jak to strasznie brzmi, ale wcale takie straszne nie jest. Z naukowego punktu widzenia to jest bardzo obiecująca procedura medyczna. Procedura medyczna, która zasługuje na pewno na osobną historię, tak samo jak rozwinięcie tematu wpływu flory bakteryjnej na mózg i generalnie na organizm człowieka natomiast zastanówcie się. Znacie pewnie tę opowieść, że w każdym z nas żyje wilk dobry i zły, i człowiek jest dobry albo zły, dlatego że wygrywa walkę wewnętrzną dobry albo zły wilk, a wygrywa ten, którego się karmi. Czyż nie jest w tym dużo prawdy? Także, kiedy siądziecie następnym razem w swojej ulubionej restauracji, ja tę bardzo lubię, mają świetną gęś naprawdę polecam, to zastanówcie się, czy przyszliście tutaj wy, czy przywiodły was tutaj wasze bakterie i tylko pozwoliły wam myśleć, że to wasza świadoma decyzja. Smacznego. 

Pozwólcie, że zagramy w grę. Mamy tutaj dwie postacie: pana drewnianego i panią drewnianą, która dla odróżnienia ma czerwoną przepaskę na biodrach. Pani Drewniana ma swoją zabawkę – gumową kaczkę. Postanawia ona, że schowa ją pod seledynową doniczką i wyjdzie. Zupełnie wyjdzie z pokoju i teraz kiedy jej nie ma, jej psotny kolega Pan Drewniany, może mąż skoro mają to samo nazwisko, zabiera kaczkę spod seledynowego i wkłada pod różową doniczkę. Prosta zabawa, taki bardzo śmieszny żart. Potem Pani Drewniana wraca i pytanie brzmi: „ Gdzie będzie szukała swojej kaczki”? Macie 3 sekundy na odpowiedź. Jeżeli odpowiedzieliście, że będzie szukała swojej kaczki tutaj, gdzie ją zostawiła pod seledynową doniczką, to najprawdopodobniej macie ponad 5 lat, bo większość 5-latków już dobrze radzi sobie z tym zadaniem i najprawdopodobniej rozumiecie coś takiego, co się nazywa teorią umysłu czy posiadacie teorię umysłu. Natomiast dzieci z autyzmem, dzieci ze spektrum zaburzenia autystycznego bardzo często w tym teście udzielają odpowiedzi, że po powrocie Pani Drewniana nieświadoma tego, że doszło do zamiany, poszuka kaczki tam, gdzie ona rzeczywiście jest z tym, że ona jej tam nie zostawiła. Dlaczego? A no właśnie dlatego, że uważają z jakiegoś powodu albo nie dopuszczają do siebie informacji, że inni ludzie mogą mieć odrębną wiedzę o świecie niż oni, niż my czyli nie mając teorii umysłu, nie zdajemy sobie sprawy, że ktoś może wiedzieć więcej albo mniej o świecie niż my i to jest jedna z idei i o kilku takich ideach jeszcze za chwilkę będę chciał opowiedzieć, która tłumaczy, dlaczego mózg osoby autystycznej, ze spektrum zaburzeń autystycznych zachowuje się tak, jak się zachowuje. Dlaczego te dzieci, czy ogólnie ci ludzie nie próbują się komunikować. A no między innymi dlatego, tak przynajmniej według tej idei postuluje się, że są przekonani, że jeżeli oni wiedzą, że na przykład chcą dostać cukierka, to cały świat wie, że oni chcą dostać cukierka i nie muszą o tym mówić natomiast mają prawo się zdenerwować, kiedy nie dostaną. To jest takie bardzo proste wyjaśnienie odnośnie emocji też tak to działa. Jeżeli wiedzą, że są smutne, to wszyscy powinni wiedzieć, że są smutni natomiast jeżeli nie wiedzą, co czuje druga osoba, to zakładają, a przynajmniej tak się zachowują bardzo często jakby czuła nic, bo oni w tym momencie nic nie czują. Nie dopuszczają do siebie, że inni mogą mieć odrębne stany emocjonalne, odrębną wiedzę o świecie i to jest jedno z wyjaśnień i jedno z właśnie.

Ta pierwsza idea, o której przed chwilą mówiłem czyli idea teorii umysłu łączy się w pewien naturalny sposób z dzieleniem pola uwagi czyli czymś czego dzieci z zaburzeniami autystycznymi, ze spektrum zaburzeń autystycznych albo nie robią, albo robią to stosunkowo rzadko to znaczy nie chcą na coś pokazać, jako na coś intersującego, bo zakładają, że to jest dla nich interesujące, więc automatycznie jest też interesujące dla całego świata. A z kolei to, takie socjalizowanie się poprzez na przykład dzielenie pola uwagi dosyć płynnie pozwala nam przejść do drugiej idei czyli właśnie do takiego popędu, do ludzkiego popędu, do budowania relacji z innymi przedstawicielami naszego gatunku, z resztą bardzo często nie tylko z naszego gatunku. W mózgach naprawdę małych dzieci widać oznaki tego, kiedy obserwuje się ich aktywność elektryczną, że wolą patrzeć na ludzkie twarze niż na coś innego i wolą słuchać ludzkiego głosu niż czegoś innego. Kiedy przeprowadzono eksperyment i niemowlęciu wyświetlano na monitorze twarz matki, to bardzo można by powiedzieć dobrze, ładnie synchronizowało ono swoją aktywność z tym, co się działo na twarzy matki natomiast kiedy klatka została zamrożona czyli kiedy twarz przestała się nagle ruszać, w mózgu zaobserwowano wzorzec aktywności, który przypisano lękowi, niepewności albo zaniepokojeniu. Czegoś takiego prawdopodobnie nie obserwuje się przynajmniej w tak dużym stopniu w mózgach osób ze spektrum zaburzeń autystycznych i wiele osób, wiele prac wskazuje, że jest to związane z nieprawidłowym funkcjonowaniem albo może nie, nieprawidłowym, z odmiennym funkcjonowaniem ciała migdałowatego, takiej części mózgu, o której jeszcze w tym filmie za chwilę usłyszcie. A mówię o nim teraz dlatego, że jest ono uznawane za takie siedlisko relacji społecznych i w bardzo ciekawy sposób współgra z tym, co podają na przykład niektórzy ludzie z Zespołem Aspergera, że nie śledzą oni bardzo dokładnie w sposób naturalny tego na przykład co komu powiedzieli, jakie informacje przekazali innym ludziom, a każdy z nas ma w swoich mózgach coś à la kartotekę i wie mniej więcej, co o świecie od nas dowiedział się ktoś inny. Podkreślam, niektóre osoby z Zespołem Aspergera podkreślają, że mają problem, żeby wskazać co powiedzieli konkretnym osobom. 

Co jednak ciekawe, autyści nie są wolni od stereotypów. Kiedy poproszono dzieci w Stanach Zjednoczonych o wskazanie, które osoby ze zdjęcia mogłyby popełnić przestępstwo, to statystycznie częściej wskazywały one osoby o ciemnym kolorze skóry. Trzecia idea tłumacząca zaburzenia obserwowane przy autyzmie dotyczy neuronów lustrzanych. Zauważono bowiem, że autyści są mniej zaraźliwi, jeżeli chodzi o ziewanie. To jest bardzo ciekawa kwestia, w ogóle sama rola ziewania u człowieka, czy u jakiegokolwiek zwierzęcia jest bardzo ciekawa i można tu bardzo dużo powiedzieć natomiast nie ulega wątpliwości, że ziewanie jako takie jest zaraźliwe. To znaczy, jeżeli widzimy, że ktoś ziewa, to mamy większą szansę, że sami zaczniemy ziewać. Jest to związane najprawdopodobniej z takim specjalnym obwodem w mózgu, w którym znajdują się tak zwane neurony lustrzane. Zostały one namierzone u makaków, kiedy jednej małpie pokazywano coś, co robi druga małpa i mierzono aktywność elektryczną jej mózgu, to okazało się, że aktywują się wówczas te same elementy mózgy, które byłyby aktywne, gdyby ta patrząca małpa robiła to, co ta pokazywana robi czyli patrząc na coś, nasz mózg odruchowo zastanawia się jakby to robić, jakby to było to zrobić i podejrzewa się, że te neurony lustrzane również nie funkcjonują odpowiednio u osób ze spektrum zaburzeń autystycznych, bo kiedy patrzymy na kogoś, kto płacze to zwykle jest nam smutno. Kiedy widzimy, jak ktoś wymiotuje, to również nam robi się niedobrze. To jest również pewne ewolucyjne przystosowanie do wielu różnych kwestii. Prawdopodobnie okazywanie emocji może mieć taką rolę, że jeżeli ktoś jest smutny, a przypomnijmy drugą ideę jesteśmy tak napędzani do bycia zwierzętami, stworzeniami socjalnymi, to chcemy się socjalizować z taką osobą bardziej jeżeli sami poczujemy się smutni, a jeżeli się z taką osobą socjalizujemy to jest szansa, że na przykład otoczymy ją opieką i nasz gatunek będzie dzięki temu miał jakąś przewagę ewolucyjną. Tak przynajmniej wielu badaczy próbuje to wszystko tłumaczyć. O kolejnych dwóch opowiem w dużym skrócie. Są to: słaba uwaga centralna oraz tak zwane problemy w układach wykonawczych. O co chodzi? 

Pierwsze z tych dwóch dotyczy na przykład sytuacji, w której powiedziałbym wam takie zdanie, że idę teraz na polowanie z nożem i…A wy co sobie pomyśleliście? Jak to zdanie będzie dalej biegło? Bo jeżeli na przykład pomyśleliście, że idę teraz na polowanie z nożem i coś sobie do jedzenia upoluję, to znaczy, że wasza uwaga centralna raczej dobrze funkcjonuje. To znaczy jesteście w stanie stworzyć obraz tego, o czym jest zdanie i dokończyć je w kontekście tego, co jest logicznym dokończeniem tego zdania. Natomiast ktoś ze słabą uwagą centralną, zdarza się to rzeczywiście u autystów, zwróci uwagę na sam koniec tego zdania czyli: „Idę z nożem i…” Na przykład powie: „I z widelcem”. Bo nóż i widelec są dla niego w parze czyli nie zauważa ogólnego sensu tylko skupia się na lokalnych elementach tego zdania, na końcu tego zdania, bo zwykle najlepiej pamięta się koniec zdania i uzupełnia w kontekście tej lokalnej uwagi, a nie globalnej. Z resztą o tworzeniu uogólnionych modeli w gronie osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu w tym filmie informacji było i będzie sporo natomiast pewien ciekawy eksperyment z powtarzaniem zdań jest dosyć dużo mówiący w tym kontekście. To znaczy pewna badaczka poprosiła dzieci z autyzmem aby zapamiętały zdanie i porównywała jak dobrze im wychodzi to w porównaniu do dzieci neurotypowych. Kiedy zdanie właśnie było z ogólnym sensem czyli: „Idę teraz na polowanie z nożem i coś sobie do jedzenia upoluję”, to dzieci z autyzmem, dzieci autystyczne wypadały gorzej niż dzieci neurotypowe. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że próbowały zapamiętać poszczególne elementy zdania, a nie sens zdania i spróbować ten sens odtworzyć z wykorzystaniem podobnych elementów. Natomiast kiedy te słowa były zupełnie przypadkowe czyli: Kamień, zboże, miesza młynem wodę to dzieci autystyczne wypadały lepiej albo przynajmniej tak samo jak dzieci neurotypowe. Dlaczego? Bo te układy, które pozwalały uogólniać sens zdania i które pozwalają kierować uwagę centralnie na znaczenie, nie są w takim zadaniu potrzebne.  Te deficyty uwagi  centralnej mogą tłumaczyć nie tylko to, że jest problem z rozpoznawaniem emocji, bo nie patrzy się na zachowanie jako na całość tylko poszczególne elementy przykuwają uwagę autysty, ale także na przykład super wrażliwość na dotyk czy ten słuch absolutny. 30% osób z autyzmem, przypomnijmy, potrafi rozpoznać jaka nuta została zagrana niezależne od tego, jakie były zagrane wcześniej, czy później bez żadnego szkolenia muzycznego. Po prostu wyłapują poszczególne składowe, poszczególne elementy, dlatego też lepiej wypadają w testach typu Test Ukrytych Figur i lepiej wyłapują małe elementy, które trzeba znaleźć w natłoku wielu, bo nie potrafią spojrzeć uproszczonego modelu, mają deficyty uwagi centralnej. Tak to się fachowo nazywa natomiast problem z układami wykonawczymi tłumaczy się w ten sposób, że jeżeli osoba z zaburzeniami ze spektrum autyzmu zrobi coś raz, tak jak na przykład nauczy się jakiegoś słowa i  tym też już dzisiaj wspominałem, to będzie utożsamiała konkretne znaczenie z tym właśnie słowem czyli jeżeli ja bym się nauczył słowa rakieta teraz jako rakieta do tenisa, to do końca życia nie dopuszczałbym albo przynajmniej z ogromnym trudem rozumiałbym zdania, w których słowo rakieta jest wykorzystywane w innym znaczeniu na przykład rakieta kosmiczna i w przypadku autystów na przykład, jeżeli zobaczą otwarte drzwi i dowiedzą się, że przez te otwarte drzwi można przejść, to jest ryzyko, istnieje niebezpieczeństwo, że właśnie te układy, które normalnie hamują nasze zachowanie czyli na przykład w korze czołowej, że nie wchodzimy do każdych otwartych drzwi, u nich nie funkcjonują i oni kiedy zobaczą otwarte drzwi, będą kojarzyli: „Ok nasze zachowanie karze nam tutaj wejść. Nasze doświadczenie karze nam tutaj wejść”. To z kolei pozwala nam dosyć dobrze, a przynajmniej w logiczny sposób wytłumaczyć, dlaczego są oni bardzo często zaabsorbowani takimi powtarzającymi się, monotonnymi zajęciami. Dlatego, że jest to dla nich komfortowe. Coś raz zrobione daje im ulgę psychiczną, bo może być wykonane w ten sam sposób drugi raz bez konieczności uczenia się albo ogromnej koncentracji nad tym, jak to coś zrobić. Bardzo często tutaj jeszcze dodaje się kolejną ideę, która próbuje sumować te wszystkie, o których mówiłem. Jest ona dosyć złożona i myślę, że najlepiej obrazuje ją takie porównanie do klienta i kucharza. Klient to jest nasza przeszłość, nasza pamięć. W momencie, kiedy na przykład przyszliśmy do jakiejś knajpy, zjedliśmy tam świetną pierś z kaczki i przychodzimy kolejnego dnia, dostajemy tam kartę, prosimy o pierś z kaczki, bo chcemy ją zjeść, ale okazuje się, że kaczki nie ma na stanie. Teraz w normalnej sytuacji ta pamięć powinna się dostosować do tego, co może dostać. Tego też się trzeba w rozwoju emocjonalnym, w rozwoju intelektualnym, umysłowym nauczyć, ale powinna się dostosować to znaczy powinna zmienić swoje oczekiwania. 

W przypadku dzieci z autyzmem, czy ze spektrum autyzmu takie zachowanie jest trudne i ta chęć uzyskania konkretnych bodźców czyli powtarzających się na przykład bodźców jest bardzo utrudniona. Z drugiej strony, kiedy mamy kucharza, który dostaje zamówienie od klienta, możemy tutaj mówić o takiej sytuacji, że on nie patrzy na to, że klient na przykład nie chciał pieczarek na swojej pizzy albo ananasa na pizzy, tylko ponieważ ma tak w przepisie to ten ananas daje i póki ananas będzie miał w puszcze, w kuchni, to będzie ten owoc wrzucał na tę pizzę nawet jeżeli takiej podaży ze strony klienta nie ma. Teraz w mózgu jest cała masa systemów, która dąży do tego, żeby ten klient, który ma bardzo konkretne oczekiwania i ten kucharz, który ma do przefiltrowania bardzo dużo bodźców z zewnątrz w postaci na przykład składników kuchni współdziałały odpowiednio i ta mediacja może zawodzić u osób z autyzmem. Co więcej bardzo często przypisuje się sporo winy klientowi, który domaga się konkretnych rzeczy nawet w momencie, kiedy nie ma najmniejszych szans, żeby je uzyskać czyli domaga się tych powtarzających czynności, czegoś, co już zna, bo z tym mu jest dobrze i podejrzewam, że każda z tych idei jest w pewien sposób poprawna natomiast z całą pewnością żadna nie będzie w 100% poprawna. Autyzm, zaburzenia ze spektrum autyzmu są na tyle złożoną kwestią, że na obecnym etapie bardzo ciężko będzie stworzyć jednoznaczną definicję, jednoznaczny obraz, jednoznaczną ideę, która by wszystko wyjaśniało nie mniej te, które teraz przytoczyłem, są w pewien sposób najwygodniejsze w pewnych sytuacjach i najwięcej mogą nam powiedzieć o tym, co się w głowie takiej osoby dzieje. 

A skoro już mówimy o tym, co się w głowie znajduje. Leo Kanner który po raz kolejny już się pojawia w tej historii zauważył, że dzieci autystyczne mają większe głowy niż dzieci neurotypowe. Wiem, to może okazać się dziwne, ale takie spostrzeżenie bardzo często towarzyszyło mu już od pierwszego spotkania z danym dzieckiem i akurat w tej kwestii późniejsze badania pokazały, że rzeczywiście miał rację. 90% dzieci z autyzmem w wieku od 2 do 4 lat ma głowy i mózgi nawet o 10, 15% większe niż ich rówieśnicy. Dodajmy, że przy urodzeniu i w późniejszym wieku nie obserwuje się takiej różnicy. Zauważmy też, że okres od 2 do 4 roku życia to jest okres, na który przypada największy regres, o którym już z resztą mówiłem, jeżeli chodzi o umiejętności w komunikowaniu się. To jest też okres, kiedy najczęściej diagnozuje się autyzm, diagnozuje się zaburzenia ze spektrum autyzmu. Taki związek raczej nie jest przypadkiem. Być może, jeżeli chcemy poznać przyczynę autyzmu tak na poziomie funkcjonalnym, o ile oczywiście istnieje jakaś uniwersalna przyczyna autyzmu na gruncie funkcjonalnym, jeżeli chodzi o funkcje mózgu, to być może powinniśmy poszukać różnic w anatomicznej budowie mózgów pomiędzy osobami neurotypowymi, a osobami autystycznymi. Rzeczywiście wiele prac się na tym wszystkim skupia, wiele prac stara się zauważyć różnice jeżeli chodzi na przykład o rozmiary konkretnych części mózgu, ale ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, jakie są ich wyniki, bo bywają sprzeczne, bo są sprzeczne i prace bardzo często sobie nawet przeczą. Na przykład jeżeli chodzi o rozmiary ciała migdałowatego, są pracę, z tego co wiem to większość, które twierdzą, że ta część mózgu jest większa u osób ze spektrum autyzmu, są prace ,które nie namierzają różnicy i wreszcie są prace, które wskazują, że mózgi osób ze spektrum mają mniejsze ciało migdałowate niż mózgi osób neurotypowych. Tyle o tym mówię, bo ciało migdałowate  jest odpowiedzialne za rozpoznawanie, za odczytywanie emocji u innych ludzi, a raczej upośledzenie funkcjonowania ciała migdałowatego, uszkodzenie ciała migdałowatego prowadzi do zaniku tej umiejętności albo osłabienia tej umiejętności i w związku z tym można by wysnuć wniosek, że istnieje związek między rozmiarem, a jego funkcją tylko właśnie czy najpierw nie powinniśmy zadać tego pytania: Czy rozmiar w tym wypadku ma znaczenie? To znaczy, czy jeżeli ciało migdałowate jest większe, to lepiej radzi sobie z rozpoznawaniem emocji, czy gorzej radzi sobie z rozpoznawaniem emocji, bo na przykład zużywa więcej energii i mniej energii przypada na pojedyncze neurony? Albo czy to, że rozmiar się różni, to jest przyczyna problemu czy konsekwencja? Czy na przykład to, że autyści próbują nadrobić pewne umiejętności prowadzi do tego, że to ciało migdałowate zwiększa swoją objętość, zwiększa swój rozmiar. Nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, dlatego warto przyjrzeć się innym parametrom mózgu, które w tej kwestii mogłyby być bardziej pomocne i tutaj z pomocą przychodzi na przykład liczba neuronów i generalnie liczba neuronów w obrębie ciała migdałowatego osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu jest mniejsza niż w mózgu osoby neurotypowej i  to niezależnie, czy praca mówiła o tym, że ciało migdałowate jest mniejsze, takie samo czy większe. To jest już coś. To może tłumaczyć te niedobory, jeżeli chodzi o umiejętności interpersonalne, umiejętności czytania emocji, a nawet więcej niż coś, jeżeli zaprzęgniemy do pracy funkcjonalny rezonans magnetyczny czyli sprzęt, który jest w stanie sprawdzić, jak dużo energii zużywa mózg w danym czasie. Jego wskazania jednoznacznie pokazują, że osoby ze spektrum autyzmu wykazują mniejszą aktywność w obrębie ciała migdałowatego, kiedy patrzą na twarzy, porównując to do aktywności w grupie kontrolnej, w grupie neurotypowej i różnica pomiędzy tymi grupami była mniejsza, gdy twarze były znajome. Dowodzi to zaś najprawdopodobniej tego, że osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu wcale nie są niezdolne do formowania związków, relacji międzyludzkich tylko, że jest to dla nich po prostu trudne i wymaga więcej wysiłku, więcej czasu, ale jest ciągle możliwe. Tak czy siak nie powinniśmy tutaj popadać w jakiś hurra optymizm, że gdzieś tutaj w mózgu znaleźliśmy ośrodek, który można by nazwać ośrodkiem autyzmu, dlatego że ciało migdałowate to jest tylko w zasadzie pierwszy z brzegu przykład. Różnego rodzaju anomalie, różnice jeśli chodzi o funkcjonowanie można namierzyć również w innych częściach mózgu. Na przykład w korze mózgowej, konkretnie płacie czołowym, co tłumaczy problemy w planowaniu i wybuchowość charakterów osób z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. W układzie limbicznym, który odpowiada za przetwarzanie emocji, czy móżdżku, który bierze udział w procesach uczenia się. We wszystkich tych częściach mózgu obserwuje się mniejsze upakowanie przestrzenne neuronów, a ta mniejsza gęstość upakowania neuronów zdaniem lekarzy, zdaniem specjalistów świadczy o tym, że zmiany zaczynają się już w okresie prenatalnym czyli w czasie ciąży jeszcze przed narodzinami. 

Co więcej generalnie dendryty komórek nerwowych osób ze spektrum autyzmu są krótsze i jeżeli spojrzymy na proporcje istoty szarej mózgu do istoty białej mózgu czyli szarych komórek do białych komórek, można dojść do wniosku, że jest ona zaburzona. Istota szara odpowiada za przeprowadzanie wszelkich złożonych procesów zwłaszcza w obrębie kory mózgowej natomiast istota biała generalnie umożliwia komunikowanie się poszczególnych obszarów mózgu, bo wiele czynności, które wykonujemy nie jest zlokalizowanych konkretnie tylko polega na tym, że mózg łączy się pomiędzy różnymi swoimi obszarami i pewne części są przetwarzanie w jednej części mózgu, a pewne w innej. Te połączenia nawet jeżeli występują w odpowiedniej kolejności w przypadku osób autystycznych, bardzo często wiążą się ze słabszą aktywnością w tych już wyspecjalizowanych obszarach i co więcej, te sygnały, które są przesyłane pomiędzy poszczególnymi obszarami mózgu są słabsze, co do siły. A przy okazji komunikacji, jest taka część mózgu, górny zakręt obręczy płata skroniowego, która w bardzo ciekawy sposób obrazuje różnice pomiędzy osobami autystycznymi, a neurotypowymi w kontekście wytłumaczenia objawów autyzmu bowiem wykazuje ona aktywność w momencie, gdy słyszymy i ta aktywność rośnie nawet bez zmiany głośności dźwięku, gdy owym dźwiękiem jest mowa ludzka czyli słuchanie innego człowieka silnie pobudza nasz mózg. Tak jest już u bardzo małych dzieci, ale u osób ze spektrum autyzmu nie obserwuje się tego wzmocnienia dla ludzkiej mowy. Najprawdopodobniej właśnie dlatego potrafią one czasami ignorować kiedy do nich się mówi w momencie, gdy są zajęte właśnie tymi swoimi monotonnymi czynnościami, powtarzającymi się czynnościami, swoimi zabawami z przedmiotami nieożywionymi, dlatego też bardzo często podejrzewa się na pewnym etapie rozwoju, że dzieci ze spektrum autyzmu, z autyzmem są głuche albo głuchną, bo przestają reagować na ludzki głos. Jesteśmy już tak okablowani, jeżeli możemy w ten sposób powiedzieć w mózgu, że wychwytujemy to, co ludzkie bardzo, bardzo łatwo. 

Weźmy taki Zespół Aspergera, który jest generalnie diagnozowany dużo później niż autyzm. W wieku 7-8 lat to są takie najczęstsze diagnozy w porównaniu 2,4 lat w przypadku tego klasycznego autyzmu dziecięcego, to rzeczywiście jest różnica istotna, a to wszystko dlatego, że osoby, które właśnie mają Zespół Aspergera zwykle tylko mają problemy z odczytywaniem emocji, intencji innych, wychwytywaniem sarkazmu natomiast ciągle dobrze się komunikują i na dodatek te umiejętności, które posiadają czyli na przykład wyższa koncentracja, ta zdolność do wyłapywania szczegółów z ogólnego obrazu sprawiają, że dobrze radzą sobie na przykład w testach różnego rodzaju. Rodzice są bardzo często długo dumni z tego, że ich dziecko bardzo lubi czytać, ciągle czyta, że jest w stanie zająć się samo sobą, jednak trzeba też powiedzieć, że utożsamianie Zespołu Aspergera z geniuszem nie jest prawdziwe. Fakt, że bardzo często takie wąskie zainteresowanie prowadzi do osiągnięcia niezwykłej biegłości w wąskiej dziedzinie, czy w konkretnych dziedzinach na przykład naukowej natomiast nie ma gwarancji, że ktoś kto ma Zespół Aspergera jest automatycznie mądrzejszy albo bardziej genialny. Pewne jego umiejętności: zdolność utrzymania uwagi, koncentracja, wychwytywanie wcześniej wspomnianych szczegółów, bardzo dobra pamięć do tych szczegółów sprawiają, że w wielu dziedzinach zwyczajnie radzi sobie lepiej natomiast nie jest to jakiś zespół geniusza. A skoro o tym mowa, to również nie powinno się utożsamiać autyzmu, zaburzeń ze spektrum autyzmu z tak zwanym sawantyzmem czyli sytuacją, gdy ktoś wykazuje naprawdę unikatowe, niezwykłe zdolności czyli jest na przykład w stanie powiedzieć na podstawie samej tylko daty, jaki to był dzień tygodnia w historii, zna wszystkich władców jakiejś epoki, zapamięta wszystko, co kiedykolwiek przeczytał. Sawantyzm wiąże się nieodzownie z silnym upośledzeniem umysłowym. Sawanci mają zwykle IQ rzędu 40, 50, 60 i o ile bardzo często autyści są dosyć zdolni, jeżeli chodzi o takie kalkulacje kalendarzowe, bo tam również jest pewna periodyczność i właśnie takie powtarzające się zachowania są dla nich atrakcyjne, to jednak nie jest to sawantyzm. Sawantyzm wymaga właśnie tego upośledzenia umysłowego bardzo silnego i w historii tak naprawdę takich klasycznych, książkowych sawantów, jeżeli można tak o nich mówić, było około 100. Co nie zmienia faktu, że bardzo duży udział jest w nich, w tej grupie, osób z autyzmem i to jest aż 50%. U ponad 50% sawantów zdiagnozowano autyzm. 

Najwyższy czas już kończyć tę bardzo, bardzo długą opowieść i myślę, że dobrym podsumowaniem byłoby wytłumaczenie się z tego, dlaczego ten film ma taki, a nie inny tytuł. Bo zapewne wielu z was się zastanawia, jak to możliwe, że te 20 kilka procent osób z upośledzeniem umysłowym w gronie osób ze spektrum autyzmu pozwala mówić o piękniejszych umysłach? Jak to możliwe, że tak duży odsetek dzieci autystycznych w gronie osób z deficytami intelektualnymi może pozwalać mówić o pięknych umysłach? Jak deficyty, jak niedobory, jak trudności w komunikacji społecznej mogą świadczyć o piękniejszym umyśle? No cóż. Użyłem takiego sformułowania i użyłem takiego tytułu tak naprawdę w interesie każdego z nas. Bo zastanówmy się przez chwilę, a przynajmniej ja tak zrobiłem. Czy jeżeli ktoś, kto ma jedną nogę 10 centymetrów krótszą, ma chirurgicznie usunięte płuco, nie ma nerki albo po prostu nakłada 20-kilogramowy plecak, biegnie maraton i przegrywa z mistrzem olimpijskim o godzinę, czy ten ktoś jest słabym sportowcem? Bo nigdy nie wygra Igrzysk Olimpijskich, czy wręcz przeciwnie? Czy przezwyciężanie tych trudności sprawia, że jest w pewien sposób wybitny, może nie najlepszy, ale jednak na swój sposób właśnie piękny? Ja zwyczajnie wolę nazywać przezwyciężanie trudności cnotą niż przywarą i z autyzmem, ze spektrum autyzmu jest tak samo. W pewien sposób można bez problemu doszukać się ogromnych umiejętności w tej grupie. Sam fakt, że na przykład nie tworzą uproszczonego modelu rzeczywistości, tylko postrzegają wszystko jako składowe, jako elementy sprawia, że tam jest bardzo duży odsetek osób, które mają słuch absolutny czyli są w stanie określić jaka to jest wysokość dźwięku, powiedzieć jaka nuta właśnie została zagrana. Fakt, że nie interesuje ich ten uproszczony, ogólny obraz sprawia, że bardzo wiele osób autystycznych jest w stanie układać puzzle…obrócone obrazkiem w dół, bo dla nich ciekawsze jest dopasowywanie kształtów niż dopasowywanie obrazów. Czy to nie jest talent? Czy mylę się bardzo, mówiąc o tym, że to są piękniejsze umysły? Nie będę wam niczego narzucał, ale proponuję się nad tym w ten sposób zastanowić. 

W przeszłości przedstawiciele naszego gatunku homo sapiens krzyżowali się z innymi gatunkami na przykład z neandertalczykami i w efekcie wiele z naszych cech, zwłaszcza w Europie, wiele elementów genomu Europejczyków można przypisać właśnie neandertalczykom, ale jeżeli przyjrzymy się obszarom naszego DNA, które stwierdzają, które świadczą o największych różnicach między neandertalczykami, a ludźmi, to okaże się, że znajdują się tam geny, które są na przykład podejrzewane o wywoływanie autyzmu, o związek z autyzmem na przykład gen Out S 2 i tak naprawdę rejon, w którym on się znajduje, jest obszarem największych różnic pomiędzy genami neandertalczyków i naszych. Czy zatem autyzm jest rzeczą stricte ludzką? Z drugiej strony, idąc tropem tych różnic można powiedzieć, że w ekspresji genów, czyli w sposobie, w jaki geny się manifestują w danym organizmie, to przeważnie są rejony, które my utożsamiamy z inteligencją czyli znowu różnica pomiędzy neandertalczykami, a nami, a ludźmi rozumnymi, a homo sapiens objawia się w intelekcie. W intelekcie, który decydował o naszym ewolucyjnym sukcesie. Jednocześnie te same geny są łączone z występowaniem schizofrenii, depresji, chorób psychicznych. Czyż nie jest więc tak, że to, co jest naszą ogromną, ewolucyjną przewagą sprawia, że jesteśmy jednocześnie w pewien sposób przeklęci, bo jesteśmy podatni na choroby psychiczne, jesteśmy podatni na zaburzenia rozwojowe. Są przynajmniej przesłanki, żeby tak twierdzić. W kontekście autyzmu zaś na koniec chciałem podać jeszcze jedną, moim zdaniem ważną i moim zdaniem najsmutniejszą w tym wszystkim informację, a mianowicie taką ,że osoby, które są w stanie opisywać swoje wewnętrzne życie duchowe, osoby ze spektrum autyzmu, one wyraźnie zaznaczają, że sam fakt, że nie są w stanie tworzyć więzi społecznych, że mają trudności w odczytywaniu emocji, trudności w nawiązywaniu relacji z innymi ludźmi i w tym łączeniu więzi również, nie jest ich wyborem. To wycofanie społeczne nie jest ich wyborem i tak naprawdę emocjonalnie bardzo chcieliby być blisko innych, ale zwyczajnie nie potrafią, a z tego powodu psychicznie również cierpią. 

Dlatego ten film powstaje między innymi i dlatego na sam koniec chciałem powiedzieć,  że nie mówiłem o terapii, bo uniwersalna terapia nie istnieje, trzeba ją bardzo mocno indywidualizować. Im więcej będziemy wiedzieli o autyzmie, tym lepiej będziemy w stanie to zrobić, dlatego w opisie filmu zostawiam linki, namiary na wszelkie możliwe instytucje, o jakich wiem, które pozwalają pomóc osobom ze spektrum autyzmu, z autyzmem, z Zespołem Aspergera. Jeżeli o czymś zapomniałem, zostawiajcie komentarza, ja będę uzupełniał ten opis i nie mówię tego, dlatego żeby na koniec stwierdzić, że musicie oddać im 1% swojego podatku albo wpłacić darowiznę, bo nie chcę być twarzą z Internetu, która wymądrza  się i mówi jak żyć. Chciałbym żebyście po prostu byli świadomi, jaki cel ostatecznie przyświecałby takiemu działaniu, jakie byłyby z tego benefity, czego byśmy się dowiedzieli, bo wiecie już czego nie wiemy. Jeżeli możemy coś powiedzieć o autyzmie, to ciągle wiemy o nim więcej, ale najbardziej to, że tak naprawdę prawie nic nie wiemy. Moim zdaniem, ale podkreślam to jest moja opinia, pomaganie takim piękniejszym umysłom, czy generalnie troska o dobro drugiego człowieka sprawia i to bez dwóch zdań, że my sami też robimy się trochę piękniejsi. Do zobaczenia, do usłyszenia. 

Autor odcinka – Dawid Myśliwiec

Przeczytaj / obejrzyj kolejny odcinek ⏩