Czy rządzą nami Iluminaci?
Jesteśmy dzisiaj w Ingolstadt w Bawarii, w mieście, które dawniej znaczyło bardzo dużo. Dzisiaj jest z tym nieco gorzej, ponieważ większość funkcji przejęło Monachium, ale nadal mamy tutaj parę perełek jak na przykład budynek starego ratusza, piękny, okazały, który jednak wbrew swojej nazwie nie jest aż tak bardzo stary aby być świadkiem wszystkich wydarzeń istotnych dla Ingolstadt i na przykład nie widział wydarzeń z 1776 roku, gdy Adam Weishaupt zakładał w Ingolstadt zakon Iluminatów. Właśnie temu ostatniemu tematowi nieco bliżej się przyjrzymy. Postaramy się oddzielić prawdę od fałszu, co naturalnie w przypadku tajnych stowarzyszeń jest bardzo trudne, ale zrobimy co w naszej mocy aby poznać korzenie tego tajemnego i już chyba nieistniejącego jednak stowarzyszenia. Wszystko się okaże.
To jest transkrypcja odcinka z kanału Polimaty – wersja wideo dostępna poniżej:
Książki Radka:
👉 Inaczej
Sama nazwa Iluminaci ma związek z łacińskim określeniem oświetlenia, oświecenia czego z resztą ślad znajdziemy nawet we współczesnym języku polskim, dlatego że gdy chcemy powiedzieć o choinkowych lampkach, to możemy powiedzieć o iluminacji świątecznej czyli wprost o świątecznym oświetleniu. Natomiast jeszcze przed wspomnianym 1776 rokiem inne, często tajemnicze grupy przyjmowały do swoich nazw elementy odnoszące się do światła, oświetlenia, oświecenia, ale to jednak tylko o Iluminatach bawarskich, o symbolach z nimi powiązanych mówimy z wypiekami do dzisiaj. A powstaniu tej grupy pośrednio towarzyszyły związki z inną, potężną w tamtym czasie organizacją, a mianowicie chodzi o jeden z chrześcijańskich zakonów.
Budynek, który widzicie po waszej lewej stronie, to zaledwie namiastka tego, czym dawniej było kolegium jezuitów w Ingolstadt. Były to przepotężne nieruchomości, z których jezuici zarządzali swoim imperium w Niemczech. Nas te mury interesują szczególnie o tyle, ponieważ w nich kształcił się także Adam Weishaupt, który uczęszczał do jezuickiej szkoły. Różnie mówi się o ich wzajemnych stosunkach. Niektórzy twierdzą, że był on wprost zauroczony jezuitami, inni że była to stopniowo narastająca nienawiść. Jak było naprawdę tego już się nie dowiemy. Jedno jest pewne. Te budynki w pewnym momencie zostały jezuitom odebrane i zamienione na koszary wojskowe. Dlaczego?
Jezuici powstali po to aby bez wytchnienia bronić kościoła katolickiego i papieża. Za swój główny oręż w walce obrali właśnie edukację i prowadzenie szkół. Prowadzili także szeroką działalność misyjną na każdym krańcu świata. Między innymi przez to byli drzazgą w oku królów Portugali i Hiszpanii, którzy nie chcieli konkurować o wpływy na nowych lądach. Jezuitów mocno krytykowali też Francuzi i takim klimacie papież Klemens XIV wykasował folder zakon jezuitów ze swojego osobistego komputera w 1773 roku.
Wydarzenia związane z jezuitami w Europie miały pośrednio ogromny wpływ na założenie zakonu Iluminatów. W jaki sposób się to odbyło? Już wyjaśniam. Budynek, który widzicie za mną dawniej był centralnym punktem szkolnictwa wyższego w Ingolstadt. Było to tradycyjnie miejsce o ogromnych jezuickich wpływach, ale one cały czas malały wraz z kasacją zakonów w Europie. Wkrótce okazało się, że pomimo faktu, że nadal jezuici tutaj uczą, to jednak ich pozycja słabnie na tyle, że nawet te nieruchomości stały się świadkiem wydarzenia bez precedensu, niesamowitego w tamtym czasie. Otóż katedrę prawa kanonicznego ściśle powiązaną przecież z kościołem, objęła osoba nie tyle nie będąca jezuitą, ale nawet nie duchowna, człowiek świecki. Był to właśnie Adam Weishaupt. To wydarzenie jeszcze bardziej poróżniło jego oraz jezuitów, z resztą sam Weishaupt nie był tutaj lubiany. Twierdzono, że jest egoistą, samolubem, a on sam nie pozostawał dłużny i na przykład jezuitów nazywał osobami, które próbują go zniszczyć i także zawładnąć umysłami studentów. Nie mógł zgodzić się przecież na taki stan rzeczy, więc postanowił działać.
Adam Weishaupt chciał chronić między innymi umysły swoich studentów, dlatego skupiał ich w tajnych stowarzyszeniach. Założył parę o różnych nazwach, które ostatecznie wyewoluowały w coś, co możemy nazywać zakonem Iluminatów. Na początku mniej lub bardziej, ale jednak wzorował się na tych rytuałach masońskich. One zawsze były blisko Iluminatów, pomimo faktu, że Weishaupt zdecydował, że będzie niezależny. Z resztą on w tych organizacjach czuł się jak ryba w wodzie. Od zawsze lubi dumać nad różnymi sprawami. Tak samo otaczał się książkami zwłaszcza filozoficznymi, które chłonął niczym demotywatory.
I tak Weishaupt założył stowarzyszenie, które możemy porównać do klubu książki, gdzie się siedzi i się gada, na początku liczba członków tej grupy była powalająca. Na pierwszym spotkaniu wpisało się całe 5 osób na listę obecności, ale z czasem to stowarzyszenie było coraz większe i jego członkowie w życiu kierowali się przede wszystkim rozumem i nauką. Nie mieli w założeniach żadnych uprzedzeń, nie kierowali się zabobonami. Wielu badaczy podkreśla, że te tezy Weishaupta w dużej mierze były utopią, takim niedoścignionym ideałem, ale z nich wprost dało się wyczuć pogardę dla religii, dla wszelkiej władzy czy też krytykę ówczesnego społeczeństwa. I tak grupa sobie spokojnie raczej powoli rosła, aż do czasu, gdy w jej szeregi wstąpił ten dżentelmen, to Adolph Knigge, który dzisiaj w Niemczech kojarzy się głównie z promowaniem dobrych manier. To właśnie dzięki niemu Iluminatom udało się zrekrutować wielu nowych członków. Najczęściej ci członkowie byli bardzo wpływowi: władcy, urzędnicy, lekarze, prawnicy, bogaci posiadający siatkę kontaktów, jak na przykład Johann von Goethe, z którego dziełami spotykamy się w czasie naszej szkolnej edukacji i spokojnie możemy określić, że w takim szczytowym momencie do tych Iluminatów bawarskich należało 2,3 tysiące takich bogatych, możnych, wpływowych tego świata nie tylko w Niemczech. Między innymi także w Polsce, więc spokojnie możecie być potomkami jakiegoś iluminaty bawarskiego i wraz z ich rosnącymi wpływami, śmiało możemy podkreślić, że oni realnie liczyli się w tamtejszej polityce. Mieli coś do powiedzenia i jest to jeden z głównych powodów, dla których o Iluminatach bawarskich do dzisiaj się nie zapomina.
Przechadzając się po historycznym centrum miasta Ingolstadt, łatwo można pominąć ten niepozorny budynek. Dzisiaj mamy tutaj siedzibę jednego z banków, ale dawniej te mury przechowywały parę tajemnic. Dzisiaj w pewien sposób odsłania je ta tablica pamiątkowa. Wyraźnie jest tutaj napisane, że od 1782 do 1785 znajdowała się w tylnej części tej nieruchomości, sala obrad Iluminatów i to właśnie tutaj Adam Weishaupt razem ze swoimi towarzyszami omawiali istotne dla nich sprawy. Czas zastanowić się cóż to mogło takiego być.
Przebieg spotkań niektórzy określili by mianem klubu dyskusyjnego, a inni systematycznego prania mózgu. W jednym i drugim chodziło o rozmowę. To ona była podstawą i chodziło też o to, by oderwać się od tej zastanej, szarej rzeczywistości, dlatego debatowano co należy robić, czego nie wolno robić. Te reguły były dość wprost wyrażane, ale ta moralność jednak się troszeczkę różniła od tej ogólnie przyjętej i na przykład istnieją takie przekazy, że niektórym członkom nakazywano w imię zakonu coś ukraść albo kogoś zabić i żadnego problemu z tym raczej nie było. Tak samo trzeba było mieć oczy i uszy szeroko otwarte na uchybienia innych i wszystkie ewentualne trzeba było skrupulatnie zapisywać i tym samym wiedziano kto się z kim kontaktuje, raportowano to wszystko starszym w hierarchii. Oczywiście istniała absolutna klauzula tajemniczości i nie można było tych wszystkich sekretów zdradzać poza krąg Iluminatów. Do tego dla zwiększenia bezpieczeństwa posługiwano się imionami stworzonymi dla konkretnych członków organizacji i na przykład Adam Weishaupt był Spartakusem, Adolph Knigge Filonem, a Goethe Abarisem. Kryptonimy dostawały także miejsca spotkań. Monachium to Ateny, a Wiedeń stawał się Rzymem. Podobnie jak organizacjach wolnomularskich, gdzie mamy różne stopnie wtajemniczenia, tak samo u Iluminatów istniała zasada: „Im wyżej zajdziesz, tym więcej wiesz”, ale w jaki sposób w ogóle można było stać się członkiem zakonu Iluminatów? Przede wszystkim trzeba było mieć nieposzlakowaną opinię, dobrą reputację, takie nazwisko liczące się w świecie najlepiej pokaźny majątek żeby jakoś przysłużyć się innym członkom, ale gdy taka wstępna selekcja została dokonana, to zapraszano dopiero na spotkanie takiego o to nowicjusza. Za dużo pewnie gadać nie mógł. Trzeba było raczej trzymać gębę na kłódkę, obserwować i dowiadywać się jak przeprowadza się wszelkie stopnie wtajemniczenia, jak wyglądają rytuały natomiast zanim w ogóle ktokolwiek mógł stać się członkiem zakonu Iluminatów, musiał przygotować pełny wykaz i spis, taki remanent powiedzielibyśmy swojego życia i sporządzić na przykład listę osób znienawidzonych, posiadanych książek, czy też zestawienie własnych wad. Na tej podstawie dokonywano selekcji niczym na bramce przed klubem. Całkiem możliwe, że był to prosty, ale z drugiej strony genialny system zbierania haków na poszczególnych członków stowarzyszenia i gdyby przyszło im do głowy żeby na przykład zdradzić jakieś sekrety Iluminatów to hyc, wyciągamy teczkę i patrzymy, co ma na sumieniu. Rzeczywiście w odpowiednim momencie dało się takiego delikwenta zaszantażować i zapobiec ewentualnej katastrofie, dlatego dopiero jak mamy kompletną listę haków, przystępujemy do ceremonii inicjacji i włączenia takiej osoby w poczet zakonu Iluminatów. Takie rytuały miały miejsce często w zaciemnionych pomieszczeniach niezbyt dużych, w których rolę grały przeróżne symbole. Nie tylko sowa, która została zaczerpnięta raczej wprost z innych stowarzyszeń, ale na przykład coś takiego jak naostrzony miecz, który gdzieś tam zawisł przed przysięgającym, nowym członkiem stowarzyszenia i on w pewien sposób symboliczny również wiedział, że nie może zdradzić tajemnic, bo inaczej ten miecz się z nim rozprawi. Niekoniecznie trzeba było taką osobę zgładzić, bo nadal pamiętajmy, że mamy przeróżne kompromitujące fakty z życia takiej osoby spisane, które tylko czekają na użycie. W ten sposób ciekawie się żyło, rozmawiało, debatowało o tym świecie. Miało się także wpływ na aktualną szczególnie niemiecką politykę, ale ta ciekawa sielanka nie trwała zbyt długo.
Znajdujemy się w otoczeniu nowego zamku w Ingolstadt, który jest dla nas wymarzonym miejscem abyśmy nieco zastanowili się nad początkiem końca zakonu Iluminatów, dlatego że to nie władza kościelna, nie wystrzały z armat zadecydowały o końcu stowarzyszenia Iluminatów, a właśnie władza świecka. Książęta bawarscy, którzy dawniej między innymi urzędowali w tych murach. Poznajemy to także po tej charakterystycznej biało-niebieskiej kratce, którą widzicie za mną na murze. Ona wprost odwołuje się do bawarskiej symboliki i także znajdziemy ją we współczesnych wykorzystaniach na przykład w herbie Bayernu Monachium. To właśnie jeden z najważniejszych bawarskich dygnitarzy, Karol Teodor w swoim edykcie zakazał działalności tajnych stowarzyszeń. Później wprost opisał, że chodzi między innymi o wolnomularzy, czy o Iluminatów, co spowodowało, że takie sekretne spotkania i tajemnicze stowarzyszania się na terenie Bawarii po prostu było obarczone surowymi karami, w tym karą główną, a więc karą śmierci. Więc skoro znamy już te poważne konsekwencje, to zastanówmy się w jaki sposób doszło w ogóle do tego, że zakon Iluminatów oficjalnie, co podkreślmy, przestał istnieć.
Ryba często psuje się od głowy, dlatego prawdziwym ciosem prosto w nos był konflikt między Weishauptem i baronem Knigge, który zakończył się odejściem pana od dobrych manier. Z czasem poszczególni członkowie zakonu Iluminatów zaczęli tracić wiarę w sens istnienia tej organizacji. Miały być złote góry, które wielu obiecywało, ale ostatecznie spełzło na niczym i zdaniem wielu badaczy, to między innymi byli członkowie zakonu Iluminatów tak ochoczo donosili na swoją byłą organizację bawarskim władzom. Natomiast ten rozpad zakonu Iluminatów miał dla nas z dzisiejszej perspektywy tę ogromną wartość, że właśnie zelżała nieco atmosfera tajemniczości i ten ścisły zakaz wyjawiania jakichkolwiek sekretów na zewnątrz dzięki czemu dowiedzieliśmy się o tej organizacji dużo więcej niż w rzeczywistości powinniśmy i wielu poszczególnych badaczy zaczęło opisywać bardzo szeroko działalność Iluminatów, zarzucając im na przykład rozpętanie i tym samym krwawy przebieg rewolucji francuskiej. Pisano, że Iluminacji, wolnomularze i inni przeciwnicy chrześcijaństwa mieli już od wieków planować kompletne zniszczenie panującego ładu, a rewolucja francuska miała byś środkiem do realizacji tego celu. Inni badacze, jak John Robison, szkocki naukowiec rzetelnie analizowali historię zakonu, ale nie bali się rzucać bardzo poważnych oskarżeń. W książce „Dowody na spisek” Robison uznał Iluminatów za grupę dążącą do sprzątnięcia z Europy wszelkich religii, rządów, a przy okazji do zniszczenia wszystkich reguł, które Iluminaci po drodze po prostu by napotkali. Z resztą tych oskarżeń było jeszcze nawet trochę więcej, dlatego że Robison pisał o tym, że to właśnie ten zakon wynalazł napar do wywoływania poronień i stworzył specjalny taki rozrzucacz substancji, które mogą być dla ludzkości trujące. Faktycznie, w tym duchu, w dużej mierze o Iluminatach mówi się do dzisiaj. W takiej powszechnej opinii są oni łączeni z nowym porządkiem świata pociągającego za wszelkie sznurki mającego iście diabelskie zamiary. Czy tak jest w rzeczywistości? Fakty historyczne każą nam myśleć o Iluminatach jako o skąd inąd potężnej organizacji, wpływowej, mniej więcej 230 lat temu zwłaszcza na tę germańską politykę natomiast te same fakty, racjonalność, takie chłodne spojrzenie raczej powinno zwrócić naszą uwagę na to, że to wszystko było i we wspomnianym okresie mniej więcej 230 lat temu definitywnie zostało zakończone. Czy zatem coś jednak, chociażby nawet szczątkowo, przetrwało do dzisiaj? To już wykracza poza mój mały rozumek i poza taką chłodną analizę faktów, więc wiara lub jej brak w konspiracyjną, wielopoziomową, oświeconą organizację pozostaje twoim wyborem.
Już 40 tysięcy osób przeczytało „Włam się do mózgu” i postanowiło zmienić raz na zawsze sposób uczenia się czego tylko chcemy w młodszym i dorosłym życiu. Dołącz do nich, wejdź na radek.altenberg.pl i zamów swój egzemplarz. Do zobaczenia.
Autor odcinka – Radek Kotarski