Pierwsza wizyta u psychologa
No elo. Ja jestem Hania Es.
No elo, ja jestem Dorka Es.
Dzisiaj powiemy wam trochę o tym, jak wygląda pierwsza wizyta u psychologa, z punktu widzenia terapeuty i pacjenta. Z pierwszą wizytą u specjalisty jakiegokolwiek, to często jest tak, że się tym stresujemy wszyscy. Spoko. To jest normalne. Tylko pytanie, co zrobić, żeby się aż tak tego nie bać? Myślę, że pierwszą rzeczą to jest oswojenie się z tą myślą i poznanie tego, co tam się będzie działo, więc jeśli idziemy do psychologa to, co się tam dzieje takiego strasznego i czego się tak wszyscy boimy?
To jest transkrypcja odcinka z kanału Hania Es – wersja wideo dostępna poniżej:
Książka Hani:
Najbardziej wszyscy się boimy, idąc pierwszy raz do specjalisty psychologa właśnie tego, że nigdy u niego nie byliśmy. Dla człowieka zawsze najstraszniejszą rzeczą jest, to, czego jeszcze nigdy w życiu nie robił. To jest najgorsze, ale jak już pójdziemy, to już jest z górki. Następna rozmowa jest zawsze taka na zasadzie psycholog musi was poznać. Musi dowiedzieć się z czym żeśmy przyszli, dlaczego żeśmy się zdecydowali w ogóle na kontakt, ewentualnie może jeszcze zapytać: „A jak mnie odnalazłeś/odnalazłaś”? Psycholog w tym momencie jest osobą tą, która jest ciekawa, a pacjent jest tą jednostką, która się dowiaduje, czego można się spodziewać w tym momencie w terapii. Zawsze jest pytanie o oczekiwania: „Czego pan/pani oczekuje od naszych spotkań? Ode mnie jako terapeuty? I powiem tak, z własnego doświadczenia, z tego co ja słyszę u swoich pacjentów, zawsze jest: „Proszę mnie jakoś magicznie uzdrowić”.
Ja jak poszłam to pierwsze co mnie spytał mój terapeuta czego oczekuję i jak widzę naszą współpracę. Ja Od razu usiadłam i powiedziałam: „Niech pan mnie uratuje”. To trochę trwało zanim zrozumiałam, że ten człowiek mnie nie uratuje, w sensie nie ma takiej możliwości psychiatra, ani psycholog, ani w zasadzie nikt nie jest w stanie uratować kogoś, kto ma problemy psychiczne. Może mu pomóc, ale chodzi o to, mi się wydaję, że tak jest, że on towarzyszy w tej drodze, kiedy ty sam uczysz się siebie naprawiać i siebie uratować.
Wbrew pozorom to nie jest wcale takie najgorsze. Jak przyjdzie pacjent, który powie: „Proszę mnie uratować. Proszę mi dać klucz, proszę mi dać receptę, najlepiej pigułkę, po której poczuję się lepiej”, to nie jest takie najgorsze. Dla mnie najgorsza sytuacja to jest wtedy, kiedy pacjent powie: „Ja nie mam oczekiwań” albo: „Nie wiem jakie mam oczekiwania”, to wtedy w tym momencie ja mogę rozłożyć ręce: „No to co my tutaj będziemy robić. Rzecz jasna ja o to nie pytam, ale to jest gorsze niż mieć nierealne oczekiwania. Wbrew pozorom terapeuta też się stresuje, pomimo że jest doświadczony, pomimo że jesteście którymś tam człowiekiem z kolei w jego życiu, który przychodzi w takim charakterze, to jednak terapeuta też się stresuje, bo jednak my jako terapeuci chcemy pomóc, chcemy wiedzieć, czy jesteśmy w stanie pomóc. Przy takiej wstępnej konsultacji pierwszej bardzo często nie wiemy o tym jeszcze. Musimy tylko się rozeznać mniej więcej w problemie, z czym pacjent przychodzi oraz, czy ten pacjent akceptuje nas jako terapeutę. Dla mnie na przykład w mojej pracy bardzo jest ważne to, żeby zapytać się, czy jako terapeuta pani/panu odpowiadam.
A no właśnie. Mi się wydaję, że to jest bardzo duży problem, że ludzie jak idą do terapeuty po raz pierwszy, to myślą z założenia, że jest specjalistą, to już jest idealny i musi pasować. A wcale tak nie jest. Ja poszłam do jednej z terapeutek i po dwóch wizytach powiedziałam, że no sorry, ale nie. Ja z tą kobietą nie jestem w stanie rozmawiać i mówić jej o tych wszystkich problemach, bo się z nią źle czuję i co można w takim momencie zrobić? Można albo o tym porozmawiać i jakoś zauważyć dlaczego ona nie pasuje, bo może być tak, że na przykład przenosimy na nią emocje, które mamy do kogoś innego, bo w czymś nam przypomina kogoś tam, kto nam zranił powiedzmy, ale można też po prostu terapeutę zmienić i o tym ludzie często nie wiedzą.
To jest właśnie tego rodzaju problem, że człowiek człowiekowi nierówny. Terapeuta może i jest specjalista, ale też terapeuta terapeucie nierówny, jakby nie było to jest wolny zawód i mamy jakieś narzucone normy z góry, ale to jest na tyle wolny zawód, że możemy wykonywać go po swojemu, byle tyle nie szkodzić pacjentowi. Największy problem osób, które przychodzą na pierwszą wizytę jest to, że myślą, że jak już teraz przyszłam, przyszedłem, to już tak musi być. Terapeuta nie do końca mi odpowiada, ale nie zdaję sobie z tego sprawy, że mogę w ogóle go zmienić. Jestem na swojej pierwszej terapii w życiu i tak się dzieje, to znaczy, że tak być musi.
Ludzie powinni o tym wiedzieć, tak mi się wydaję, idąc do takiego człowieka i wiedzieć też, że terapeuci to są ludzie i ktoś może być głupi po prostu, jak wśród ludzi, ale może być tak, że dla ciebie jest głupi, a dla kogoś innego on jest najlepszym terapeutą na świecie.
Gdyby terapeuta usłyszał: „Jesteś głupi” od pacjenta, to on nie zrozumie tego w kategorii: „Jestem głupi. Trzeba się zamknąć w sobie”. Nie, dla niego słowo pacjenta: „Jesteś głupi” jest jakimś objawem, sygnałem, że coś się dzieje, więc od razu: „Aha. Chwytamy się tej myśli i co to dla ciebie znaczy”?
Boże nienawidziłam tego.
Potocznie znaczy, że jeżeli tobie coś przeszkadza, to jest to twój problem, ale to nie znaczy, że terapeuta się nie może tym problemem zająć. Jak to się mówi?
Często pojawia się takie pytanie w jakichś wiadomościach do mnie. Jak podjąć tę decyzję, żeby pójść na pierwsze spotkanie do terapeuty, ale to już odpowiedź jest taka, że po prostu trzeba ją podjąć w sensie tu nie ma jakiegoś magicznego klucza. Ja na przykład zrobiłam tak, że powiedziałam sobie: „Ok, teraz mi się wydaję, że muszę iść do terapeuty”, więc szybko zadzwoniłam zanim się rozmyślę, bo wiedziałabym, że to się stanie. Po prostu trzeba wykonać ten telefon i się umówić, a co się może najgorszego stać? W najgorszym wypadku zmarnujemy nasze pieniądze i stwierdzimy, że ktoś jest nie taki. Ja miałam tak, że mi się wydawało, że mój problem jest za mało poważny na wizytę u specjalisty. Mi się wydawało, że ja się po prostu nad sobą użalam i że to jest ogólnie kłamstwo w sensie, że ja nie mam żadnych problemów tak naprawdę. Czy to jest częste?
Bardzo często. Można powiedzieć pytanie: „Czy mój problem jest problemem”? już jest legendarnym pytaniem. Bo jak skończyłam też podyplomową seksuologię kliniczną i czasami przychodzili też do mnie pacjenci z problemem seksuologicznym. Pytali: „Pani psycholog czy ja mam z tym i z tym problem”? to ja się pytam wprost: „A czy przeszkadza to pani jakoś”?
Czyli możemy uznać, że jeśli coś nawet wydaje nam się, tak jak mi się wydawało, banalnym, ale przeszkadza mi w funkcjonowaniu, w życiu, że nie jestem w stanie żyć normalnie, jeśli mam to cały czas w głowie, to nieważne, czy chodzi o to, że płaczę jak mi odjeżdża autobus, czy o to, że cokolwiek, że nie jestem w stanie wybrać w sklepie co mam sobie kupić, bo przytłacza mnie podjęcie decyzji, to nawet jeśli brzmi to jak problem pierwszego świata i jakaś bzdura, to skoro mi to przeszkadza, to jest to problem. Jak przyjdę do psychologa, to on mi nie powie, że wymyślam?
Nie powinien w ogóle czegoś takiego powiedzieć. Słowo wymyślam jest hasłem oceniającym, a ocena nie leży w gestii terapeuty. Nigdy nie ma tej oceny, nigdy jej nie powinno w każdym razie być. Jeśli jest, to powinna nam się zaświecić lampka. A jeśli ktoś czuje dyskomfort z czymś, wewnętrznie coś nam przeszkadza to możemy wtedy iść do psychologa, ale jest jeszcze druga strona tego medalu. Co zrobić na przykład jeśli my przeszkadzamy wszystkim innym wokół? Na przykład jest pan, który powiedzmy nadużywa alkoholu. Wszyscy chcą go wysłać na terapię, a on mówi: „Nie, on nie ma problemu”. On nie czuje w ogóle tego, to co? To znaczy, że taki pacjent nie ma problemu? No nie, to jest inna kategoria czyli można powiedzieć nie ma tego problemu, jeśli nie przeszkadzamy sami sobie czyli jesteśmy w stanie się zgrać z sobą oraz zgrać z otoczeniem. Tutaj bardziej rozwinęliśmy ten typ, nie, że przeszkadzamy innym tylko przeszkadzamy samemu sobie.
Bo ja mam wrażenie, że to jest jednak częstsze. To znaczy do mnie trafiają takie głosy. Do mnie przychodzą ludzie nie, że: „Ej wszyscy mówią mi, że mam problem” tylko raczej ktoś przychodzi, że: „Nikt tego nie widzi, ale ja czuję, że mam problem”, więc moja odpowiedź i moja rada zawsze jest taka, jak ktoś mnie pyta, czy to jest prawdziwy problem, czy ja wymyślam, czy ja użalam, czy ja naprawdę potrzebuję pomocy, że jeśli czujesz, że potrzebujesz pomocy, to jej po prostu potrzebujesz i nie jest to nic złego. Taki psycholog żaden nie powinien, to znaczy pomyśleć sobie może, ale nie powinien powiedzieć, że ten problem się nie kwalifikuje na przykład. Mi nikt tak nie powiedział, mimo że przyszłam i powiedziałam załamana, że nie umiem wybrać, czy kupić truskawki, czy maliny i to był mój problem życia, który rozwijał się do tego, że ja po prostu byłam sparaliżowana, bo nie byłam w stanie podjąć najprostszej decyzji. Także każdy problem może być problemem, jeśli w waszej głowie przeszkadza. Bardzo chciałam właśnie to przekazać, że to, że umniejszamy swoim problemom, czy życiowym dolegliwościom to nie znaczy, że one nie zasługują na to, żeby się nimi zająć.
Jeszcze mam taką radę dla osób, które nigdy w życiu jeszcze nie były u psychologa, nie obawiać się, bo psycholog nie gryzie przed północą. To też może być jakaś stresująca sytuacja też dla psychologa, bo jakby nie było jeśli to jest osoba z powołania, to ona chce bardzo wam pomóc, chce nam pomóc jako pacjentom, chce w jakiś sposób się po prostu przysłużyć, a druga sprawa też prawidłowa terapia powinna być właśnie nieoceniająca, bo psycholog powinien się dostroić do pacjenta, żyć jego światem, jego życiem. Jeśli to, co mówi pacjent jest odczuwalne w jego mniemaniu jako jego świat, to terapeuta powinien się do tego dostroić, powinien to zaakceptować i nie powinien w żaden sposób tego negować.
My jeszcze będziemy w komentarzach. Jakby były jakieś pytania do ciebie, jako do specjalisty.
Będę.
Dostaję dosyć sporo zapytań o to właśnie jak to jest na pierwszej wizycie. Mam nadzieję, że trochę pomogłyśmy z tymi obawami i co, i tyle. Trzymajcie się. Pa. A kto obejrzał do końca, pisze w komentarzu: lubię placki. Pa.
Autorka odcinka – Hania Sywula