Jak się kłócić w związku?

No elo, ja jestem Hania Es i wierzę, że trzeba się kłócić tylko kłócić się trzeba umieć. Nie wiem, czy tak mieliście, ale myślę, że gdzieś tam przez świat Disney’a i tych wszystkich pięknych bajek oczekiwałam, że w końcu w moim życiu znajdę księcia na białym rumaku i będę z nim szczęśliwa.

To jest transkrypcja odcinka z kanału Hania Es – wersja wideo dostępna poniżej:


Książka Hani:

👉 W głowie się poprzewracało


Nigdy nie będziemy się kłócić, nasze zdania się będą zawsze pokrywały, wszystko będzie wspaniale, cudownie i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Z tym że los już niejednokrotnie walnął mnie w twarz, żebym oprzytomniała i teraz już wiem, że życie to nie bajka, dlatego chociaż bardzo chciałabym wierzyć w życie przedstawione przez Disney’a, mówiłam wam już, że nie wierzę w miłość tak naprawdę. 

To było  tylko film, ale od jakiegoś czasu wierzę w to, że rozmową można zrobić tak dużo. Wow! A jak mówię rozmowy to nie mam na myśli tylko siedzenia naprzeciwko terapeuty i opowiadania super poważnych rzeczy. Nie, nie, nie i domyślam się, że większość z was sądzi, że potrafi się kłócić, krzyczeć, trzaskać drzwiami, stosować szantaż emocjonalny. Może nawet rękoczyny, manipulować ludźmi, podpuszczać ich, kazać im coś udowadniać i tak dalej. Mamy nawet w Polsce takie przypadki, gdzie ktoś, żeby udowodnić swoją miłość, skasował popularnego Snapchata, który był czyimś miejscem pracy. Ok, jak widzicie tak też można, ale mi jest bliżej do takiej filozofii, że jest coś takiego jak sztuka kłócenia się i jej studiowanie nie polega na na…Studiowanie, jakby to były takie studia o kłótni. Ciekawe czy takie są. Nie polega na tym, by nauczyć się różnych form manipulacji, czy szantażu. Myślę nad czymś trudniejszym, z czym o wiele więcej ludzi ma problem niż z tym, żeby powiedzieć: „Jak mnie kochasz, to mi udowodnij i usuń Snapchata”. Otóż, moim zdaniem taka najtrudniejsza sprawa to jest wyrażanie złości w sposób konstruktywny. To znaczy właśnie ni to trzaskanie drzwiami, krzyczenie: „Domyśl się”. 

To, co próbuję powiedzieć to to, że konstruktywne wyrażanie złości to nie jest taka prosta sprawa, bo często trzeba gdzieś tam tą swoją urażoną dumę schować do kieszeni i powiedzieć: „Dobra porozmawiajmy, bo ja musze powiedzieć, co mnie wkurza” i właśnie powiedzieć spokojnie, normalnym tonem bez oskarżeń, tylko wywalić to, ale z celem właśnie wyrzucenia tego z siebie, żeby nie trzymać tego, a nie z takim celem, żeby komuś dowalić. Kumacie różnicę? I mi jako właśnie takiej typowej złośnicy. Ja najchętniej bym trzaskała drzwiami, mówiła: „Domyśl się. Spadaj. Udowodnij mi coś”. Nawet jako nastolatka robiłam te takie sceny, że wychodziłam z domu, trzaskałam drzwiami tylko po to, żeby zobaczyć, czy mój chłopak pójdzie za mną, czy mu na tyle zależy. Czy to działało? Czy dowiadywałam się, czy temu chłopakowi zależy? Tak, bo miałam swoją odpowiedź: albo za mną wyszedł, albo nie wyszedł. Jak nie wyszedł, to już nie miał po co wracać, ale czy to jest konstruktywne i takie wskazane działania? No nie powiedziałabym. Dlatego dla mnie ta nauka kłócenia się to było bardzo dużo. Ja się musiałam od zera tego uczyć, bo ja naprawdę tak bardzo niezdrowe się chciałam kłócić z ludźmi. 

O Boże, ile ja musiałam walczyć ze swoją dumą, żeby ją schować do kieszeni i powiedzieć: „Dobra, porozmawiajmy o tym i dojdźmy do jakiegoś kompromisu”. Bo ja jestem taką osobą dosyć mocno dominującą i nie lubię jak nie może być po mojemu. Jak małe rozzłoszczone dziecko. Jeżeli miałabym powiedzieć o takich złotych zasadach dobrego kłócenia się, to przede wszystkim ja stawiam na tym, żeby mówić o sobie czyli nie, że: „Ej to wszystkim przeszkadza. Nikt inny tak nie robi” i tak dalej. Mam wrażenie, że do drugiego człowieka trafi to o wiele bardziej, jeżeli ja powiem o sobie. O tym jakie ja mam zdanie na ten temat tylko no właśnie tu trzeba wyrazić swoje zdanie, a nie obrażać. Z tym, że ja naprawdę widzę jak to działa. Może lepiej na przykładzie. To są takie nawet głupie małe sytuacje to znaczy weźmy coś takiego ż życia publicznego. Ktoś krzyczy w tramwaju to jeżeli podejdę do niego i zacznę na niego krzyczeć, że jest niewychowany i że tak się nie robi, i że to wszystkim przeszkadza, to ok, będzie to jakiś komunikat. Do niektórych może trafi, ale ktoś inny może poczuć się atakowany i nie będzie chciał powiedzmy pójść nam na rękę, a kiedy wystosuję komunikat w pierwszej osobie czyli powiem, że mi to przeszkadza, bo ja na przykład próbuję tutaj poczytać książkę i że ja czuję się niekomfortowo, bo ktoś krzyczy na przykład, to ja się zaczynam bać i czuję się niebezpiecznie, a to nie jest to, co chciałabym czuć w tramwaju. Sytuacja się diametralnie zmienia, bo taki młody człowiek, który puszcza sobie dubstep bez słuchawek, może nagle zrozumieć, o co mi chodzi i dlaczego ja w ogóle do niego podeszłam. Może przez ten komunikat on nie poczuje się atakowany tylko zrozumie, że ja przyszłam mu coś wyznać, że: „Cześć, przeszkadza mi to”. A wiecie, w tramwaju to jest taki podstawowy level, ale w związku… 

Mam wrażenie, że w bliskich relacjach jest trudniej opanować tę dumę i te zachowania takie pierwotne w sensie, że ja chcę nakrzyczeć na tę moją dziewczynę bezbronną i wylewam na nią dużo frustracji, bo zrobi coś nie po mojemu, ale to jest to samo. Ja się nadal staram trzymać tych komunikatów w pierwszej osobie, unikania ogólników i zarzutów plus to jest hit, ja to kiedyś tak lubiłam robić, przywoływania jakichś zupełnie innych sytuacji w sensie kłócimy się o zostawiony, brudny talerz, a nagle: „Bo ty tak zawsze i zostawiasz spodnie i skarpetki porozrzucane” i nagle jest pełno różnych sytuacji i z jednego brudnego talerza robi się jakaś afera o to, że zawsze coś tam, nigdy, wszędzie. To jest mega niebezpieczne, bo naprawdę z takich rzeczy, ja z doświadczenia swojego życiowego długo żyłam jako bardzo zaburzona osoba i myślę, że wiecie o co chodzi. Od razu wam mówię, że właśnie tutaj winowajcy to są ogólniki i zarzuty, które nie dotyczą tej konkretnej sytuacji. U mnie to jest, że w mojej głowie się strasznie szybko łączą kropki, które naprawdę nie mają nic wspólnego, także wiecie tu jest talerz, ja wczoraj musiałam posprzątać, bo Goja kurde rozlała piwo. Tak, mój 4-miesięczny kot ma do czynienia z alkoholem, to się nawarstwia i nagle wybuchasz jak taka bomba i wyprowadzam się. Długo nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić, z tą moją taką zerojedynkowością i robienia jakiegoś wielkiego dramatu z małej sprawy. 

Poradziłam sobie w dosyć dziwny sposób, bo ja po prostu o tym mówię i  mam świadomość tego, że dla osób, które mnie dobrze nie znają, to może być dosyć dziwne. Moja dziewczyna już się przyzwyczaiła, że kilka razy w tygodniu mówię jej: „Ej teraz mam ochotę cię rzucić”. Naprawdę możecie jej współczuć, ale to, co próbuję powiedzieć to, to, że mi bardzo dużo daje wyrzucanie z siebie tych złogów, które mi gdzieś tam w mózgu się tworzą i naprawdę przeszkadzają, bo jak taka myśl zostanie ze mną na dłużej, to przez tygodnie, miesiące, człowiek może ją wałkować i nie wiem myślę, że dlatego kończyłam wszystkie związki, bo tak właśnie…To siedziało we mnie jakaś tam jedna głupia myśl, która się wzięła z brudnego talerza aż w końcu był drugi brudny talerz, trzeci, jeszcze kot z tym piwem i tragedia. Także ja zauważyłam, że kiedy na bieżąco tak czyszczę pamięć trochę jak komputer, to dużo mi lżej i te wszystkie moje durne pomysły, a czasem może nie durne, ale też one się wentylują i to się tak nie nawarstwia. Przez to się dużo mniej kłócę, dużo się mniej złoszczę i robię dużo mniej dram, a ja jestem naprawdę dobra w dramy. Mam nadzieję, że coś z tego skorzystacie. Pamiętajcie o komunikatach ja, o unikaniu ogólników i zarzutów, które są niezwiązane z tematem, o który się aktualnie kłócicie czyli nie pozwalanie sobie na followanie tego ciągu przyczynowo-skutkowego, który nie istnieje tak naprawdę. To jest nasz wybór, żeby za tym nie iść i go trzeba dokonać, a poza tym mówienie o faktach  i o swoich uczuciach, a nie o na przykład domysłach. Ciągłe wentylowanie się i nie pozwalanie tym złogom, ja to tak nazywam na nawarstwianie się i robienie z małej rzeczy jakiegoś wielkiego dramatu. 

Tyle na dzisiaj. Trzymajcie się. Pa. A kto obejrzał do końca, pisze w komentarzu: drama queen. To ja. Pa. 

Autorka odcinka – Hania Sywula

Obejrzyj / przeczytaj kolejny odcinek ⏩