Jesienna chandra – czy to już depresja?

No elo, ja jestem Hania Es i jak idę latem do psychiatry, to w poczekalni spotykam kilka osób, a jesienią i zimą potrafię siedzieć w kolejce przez godzinę. To nie może być przypadek. Pewnie nikogo was nie zaskoczę mówiąc, że jesienią, kiedy psuje się pogoda i robi się szaro, mamy mniej motywacji, nie chce nam się, ciągle byśmy spali, stajemy się rozdrażnieni i wiecznie zmęczeni.

To jest transkrypcja odcinka z kanału Hania Es – wersja wideo dostępna poniżej:


Książka Hani:

👉 W głowie się poprzewracało


Ja od zawsze mówiłam, że bardzo chciałabym zapadać w taki sen zimowy, jak niedźwiedzie, bo jakoś od przełomu października, listopada w tę porę najchętniej zabarykadowałabym się pod kocem z hektolitrami ciepłej herbaty i serialami. Ciężej mi się zmusić do obowiązków, a w ogóle uprawianie sportu to wydaje się niemożliwe. Jest coś takiego jak depresja sezonowa, a właściwie choroba afektywna sezonowa czyli sessonal affective disorder. 

Dosyć śmieszne, bo ma skrót SAD, a zanim przejdziemy do tematu upewnij się, że subskrybujesz ten kanał. Jakie są najczęstsze objawy? Uczucie smutku, lęku, niepokoju, przewlekłe zmęczenie, obniżona aktywność, brak motywacji do działania, ospałość, wzmożona senność, która wynika też z pogorszenia jakości tego snu, trudności z porannym wstawaniem to ja. Zwiększony apetyt i zmniejszone libido. A zastanawialiście się kiedyś dlaczego dzieje się to akurat wtedy? Gdzieś od października, listopada i trwa do marca, kwietnia? Z odpowiedzią przychodzi stary, dobry Darwin i teoria ewolucji. W tym roku wykład emocje i motywacje mój profesor rozpoczął właśnie, mówiąc o tym właśnie, czemu wy tu jesteście? Jestem pewny, że chcielibyście teraz siedzieć w domu pod kocem. To było bardzo prawdziwe, ale wyjaśniano nam czemu tak się dzieje. Bo, uwaga, ludzkość powstała w Afryce. Tam brzydka pogoda zdarzała się rzadko, a jak już występowała to dla nas oznaczało, że polowanie się nie uda, więc nie lubiliśmy tej pory roku od zawsze. A patrząc dalej, a w zasadzie bliżej jeżeli idziemy od teraz, ewolucyjnie nie jesteśmy przystosowani do pracy przez cały rok. 

Kiedyś to było normalne, że obniżaliśmy swoje aktywności jesienią i nasze życie po prostu zwalniało, a teraz mamy prąd, więc pracujemy i uczymy się cały rok. Nasza natura się tu trochę buntuje. Jasne poza ewolucją są też inne czynniki na przykład ilość światła i temperatura. To wpływa na poziom naszych neuroprzekaźników, które z kolei są odpowiedzialne za nastrój i samopoczucie i nie omijajmy indywidualnej podatności. Każdy z nas jest inny, więc na każdego działa to trochę inaczej. Na przykład możliwą przyczyną w takich różnicach indywidualnych może być wrażliwość siatkówki oka na światło, co w zasadzie logiczne jeżeli mówimy na to jesienna chandra, to wiemy, że jest to uzależnione od pogody, także nic dziwnego, że depresja sezonowa dotyka głównie osoby zamieszkujące środkowe i północne szerokości geograficzne. Na przykład w Europie Północnej na takie poważne dolegliwości cierpi około 2% populacji. Dla porównania na Alasce jest to 10%, a na takie łagodniejsze objawy jesiennego smutku w Europie szacuje się, że cierpi około 10-15% ludzi tak, ten SAD seasonal affective disorder charakteryzuje się tym, że kiedy zwiększa się ilość światła słonecznego na przykład w marcu, to one całkowicie występują. Mogą nawet wtedy przejść w fazę manii czyli nadmiernie podwyższonego nastroju. Bardzo hiper dużej aktywności, motywacji do robienia rzeczy i zmniejszonej potrzeby snu. Jak się leczy taką depresję sezonową? Lekarze czasem dopytują, czy mamy możliwość wyjechać gdzieś, gdzie jest ciepło, bo osobom z takim typowym sezonowym smutkiem to bardzo pomoże, bo po prostu tam jest inny sezon, to ma sens. Ale jest też fototerapia czyli terapia światłem. 

Oczywiście psychoterapia, polecam ją zawsze i leki przeciwdepresyjne. W tych stanach najczęściej stosuje się te grupy SSRI. Ale, ale, ale ja muszę powiedzieć to, o czym trąbię zawsze, nie wolno diagnozować się samemu. Od tego są specjaliści. Możecie spytać dlaczego? Skoro mam te wszystkie objawy, które są wymienione to przecież chyba wiadomo, że mam depresję sezonową. Otóż nie, bo te same dolegliwości mogą wiązać się na przykład z niedoborem witamy D, co skutkuje depresją, a witaminę D bierze się na przykład ze światła, to znaczy ze słońca, ze światła słonecznego, ale też choroby somatyczne na przykład niedoczynność tarczycy. Mi ją wykryto właśnie podczas pewnej jesieni, kiedy czułam się dużo gorzej, przybrałam na wadze. Jest też zespół przewlekłego zmęczenia, który ma podobne objawy i tak  dalej, i tak dalej. Nie jest takie proste, więc ja powiem jeszcze raz, nie diagnozować się samemu. 

To jest już temat na inny film, ale mam wrażenie, że ludzie bardzo lubią mieć taką etykietkę. Ja też tego doświadczyłam, więc zupełnie wiem o czym mówię, bo to jest wygodne móc się zaszufladkować i powiedzieć: „A ja mam depresję” albo: „Ja mam chorobę afektywną sezonową także wiecie”. Zapominamy, że to też jest normalne, że gorsze dni są ok, że bycie smutnym w związku z szaroburą pogodą jest ok. Ewolucja mówi, że tak, więc spoko. Może po prostu warto sobie trochę odpuścić w tym czasie i być dla siebie bardziej wyrozumiałym, nie nakładać na siebie takiej odpowiedzialności, nie brać tyle obowiązków. Oczywiście, jeśli jest to jakoś bardzo uciążliwe i przeszkadza w funkcjonowaniu to ja jak zwykle wyganiam do lekarza, ale pamiętajmy też, że każdy tak trochę ma. Ewolucja, znowu ewolucja! Także luz. Jesienna chandra do pewnego stopnia jest ok. Kiedy przeszkadza w funkcjonowaniu, nie jest ok. Do lekarza. Poza tym niezmiennie zapraszam was na drużynę S, moją grupę na Facebook’u, bo my się tam bardzo dobrze razem trzymamy i wspieramy. Na przykład przy takich stanach pogorszonego nastroju, taka grupa wsparcia, powiedzmy w cudzysłowie i świadomość, że inni też tak mają, jest bardzo pomocna także wbijajcie tam, trzymajcie się mocno i bądźcie dla siebie dobrzy. A kto obejrzał do końca, pisze w komentarzu: słońce. 

Autorka odcinka – Hania Sywula

Obejrzyj / przeczytaj kolejny odcinek ⏩